piątek, 27 lipca 2012

Pokrowiec na kule...

Mój komplet wspaniałych kul (o których już wspominałem) obejmuje sześć sztuk żelastwa. Jak powszechnie wiadomo jeden człowiek gra maksymalnie trzema. Doszedłem zatem do wniosku, iż nie warto na co dzień taszczyć z sobą wszystkich. W oryginalnym futerale jak widać mieści się sześć
gdy wyjmie się połowę, pozostałe zamieniają się w ciężką grzechotkę. Poza tym jest to pokrowiec sztywny, zatem niezależnie od zawartości zajmuje tyle samo miejsca. Zajmuje tym samym większą część miejsca w mym małym plecaku, który wygrałem podczas czerwcowego, drugiego Grand Prix. Aby zabrać z sobą sztuki trzy musiałem mieć nowy, mniejszy pokrowiec. Z zakupem takowego nie ma oczywiście najmniejszego problemu. Są różne, różniste, od wyboru do koloru ale wszystkie mają tę samą wadę. Zawsze można spotkać kogoś, kto ma identyczny... Postanowiłem zatem z kawałka gałganka, który służył mnie do wycierania kul uszyć sobie niepowtarzalny worek kulowy. Odmierzyłem, narysowałem, przyciąłem i zszyłem trzy krawędzie...

Czwartej nie zszyłem ponieważ wtedy nie dałbym rady niczego wsadzić do środka. Ewentualnie nie dałbym rady niczego wyjąć... Czwartą krawędź przewinąłem zatem, przeszyłem i wetknąłem weń jakiś sznurek zakończony obustronnie jak sznurowadło.
Na koniec pozostało już tylko wkulać kule, by upewnić się, że jest im tam wygodnie, miękko, ciepło. Całość zabezpieczona jest takim dynksem, który zapobiega luzowaniu się sznurka a tym samym samowolnej, niepożądanej emigracji kul.

Jeden z kolegów odkrył na bulodromie jeszcze jedno, bardzo pożyteczne zastosowanie tego pokrowca. Otóż można weń wstawić piwo, dzięki czemu staje się ono niewidoczne. W przypadku niepożądanego spotkania z policją zaoszczędza to kwotę stu złotych. To już jednak inna bajka, którą jeszcze razu pewnego poruszę...
texte, photo et ouvrage par Raphaël

2 komentarze:

  1. Kompletnie nie rozumiem o co chodzi (choć czytałam posta z odnośnika) ale podziwiam za to, że cokolwiek uszyłeś. Ja nigdy tego nie robię. Pewnie dlatego że moja mama i siostra są krawcowymi. Na widok przyborów do szycia robi mi się niedobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. he he...
      Chodzi o grę taką na świeżym powietrzu,
      w której używa się tego sprzętu...
      A co do igieł, ja nie lubię tych na strzykawkach...

      Usuń