Moje zabawki kupiłem dawno temu we
Francji. Zafascynowany widokiem ludzi grającymi w la petanque
postanowiłem mieć własny zestaw do gry. Każdy z tych ludzi miał
takowy, więc gorszy być nie mogłem. Co z tego, że jeszcze nawet
zasad nie znałem? Miałem w planie kiedyś poznać. Trudność
polegała na tym, że najczęściej grali drużynami co znacznie
utrudniało wysnucie logicznych wniosków. Drużyna bowiem nie ma
ustalonej kolejności i decyduje o niej w trakcie meczu. Do tego,
moja znajomość języka była wtedy na niskim poziomie, co dodatkowo
utrudniało orientację. Wracając jednak do kul, postanowiłem je
nabyć i już. Nabyłem zatem nie zdając sobie sprawy, że nie był
to trafny zakup. Trzeba było poszukać, poczytać, dowiedzieć się
więcej na temat tej gry a przede wszystkim samych kul. Jak się z
czasem dowiedziałem, za kilka euro więcej stałbym się posiadaczem
kul jednej ze znanych marek. Oczywiście nie profesjonalnych a
amatorskich, jednak spełniających określone wymogi dotyczące
jakości, materiału i co najważniejsze, prawidłowego wyważenia
(kto nie czytał, może zajrzeć tutaj). Ale nic to, jakie nabyłem
takie mam i póki co se niemi rzucam. Chwilę już to trwa więc ich
stan zaczyna mnie powoli przerażać. Nie zmienia to jednak faktu, że
pomijając produkowane przez firmę Obut Bi-pole, moimi gra mnie się jak dotąd najlepiej.
Oczywiście jest to tylko kwesta przyzwyczajenia a nie zasługa mego sprzętu. Tak
czy inaczej, moment gdy trzeba będzie nabyć coś nowego zbliża się
coraz większymi krokami. Póki co, cały czas katuję te oto
zabawki:
oczywiście w terenie...
kule te nie stoją na potrzeby zdjęcia, takie układy w grze naprawdę się zdarzają...
texte par Raphaël, photo: Raphaël et Obut
mOJE TEŻ SA CHIŃSKIE. Mam je od tamtego roku, dostałem je chyba w sierpniu od pani Eweliny (żony pana Cwirka), też je katuję i ciągle nimi trenuję. Pozdro Adas P.
OdpowiedzUsuń