Po krótkim wstępie dotyczącym "Roku Kolberga" i tradycji muzyki ludowej, na scenę zaczęły wkraczać kolejne grupy ze swym programem artystycznym. Na początek zapoznaliśmy się z najmłodszymi tancerzami Wiwatów. Chwilę później wystąpili ich rówieśnicy z ukraińskiego Łucka. Przyznać muszę, że różnica między wykonawcami była ogromna. Sposób, w jaki przedstawili się goście zza wschodniej granicy znacznie przewyższał poziom naszych dzieciaków.
Wyjaśnił to prowadzący, Andrzej Horbik, który uświadomił nam, że na Ukrainie, w każdej szkole podstawowej jest zespół ludowy i każde dziecko może doń przystąpić. W Polsce tańce i muzyka ludowa są często odbierane jako obciach. Dodatkową ciekawostką jest to, że Ukraińcy mają do wyboru także balet, który również nie cieszy się u nas popularnością.
W kolejnych występach zaprezentowali się dorośli tancerze Wiwatów. Jeśli chodzi o ich pokaz, zrobił na mnie niemałe wrażenie. Dynamika ich układów na niewielkiej w sumie scenie, wymaga bez wątpienia konkretnego przygotowania. Patrząc miałem wrażenie, iż błąd jednej osoby spowodował by swoisty karambol. Brawo!
Z Ukrainy przyjechała także solistka Nadia, która ukończyła chóralistykę. Nie znam się na tym, ale słuchając jej głosu dałbym jej wyróżnienie na tym kierunku. Aż dziw bierze, że nie planuje ona dalej iść tą drogą i marzy jej się zostać dyrygentem. Cóż, pewnie wie, co robi. Głos ma jednak niesamowity.
texte et photo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz