sobota, 7 lipca 2018

Modliszki

Modliszki są fajne, choć mi osobiście nigdy do głowy nie przyszło, by je hodować. Polubiła je jednak moja Ukochana i tym oto sposobem zamieszkały z nami. Początkowo takie tyci, jak na przedostatnim zdjęciu, a później... w zależności od gatunku porosły wielkoludy, jak ludzki palec.
 
Kolory różne i budowa ciała również. Zieloniutkie, nakrapiane, inne dla odmiany prawie żółte. Jedne masywne, inne smukłe jak komar. Ciekawa zwierzyna, a jest tych gatunków od groma.
 
Ogólnie są ciekawe, a zarazem ciekawskie. I bardzo żarłoczne. Berbecie jadły muszki owocówki. Teraz rozsmakowane są w świerszczach, które przy spotkaniu szans żadnych nie mają. Modliszka jest po prostu "maszyną do zabijania". Przednie łapcie, z wieloma haczykami, praktycznie nie chybiają, a wtedy ów owad zaczyna konsumpcję. Nie bawią się w duszenie, używanie jadu, czy inne zabijanie. Dopadają i jedzą, choć pokarm jeszcze się rusza.
 
Mankamenty hodowli? Modliszka to samotnik i trza ją trzymać osobno. Jakby je wszystkie wpuścić w jeden pojemnik, to zostałaby najsilniejsza. Ja jednak wolę, jak zwierzaki mogą mieszkać ze sobą. Tak, jak choćby straszyki, o których pisałem tutaj >>. Niemniej, modliszki też fajne i można je polubić.
Na zdjęciach, w kolejności:
1. Sphodromantis lineola
2. Creobroter gemmatus
3. Sphodromantis gastrica
4. Creobroter gemmatus
5. Creobroter gemmatus
6. dzieciak Creobroter gemmatus
7. wylinka
Identyfikacja na podstawie wiedzy mojej ukochanej dziewczyny.
texte et photo par Raphaël

2 komentarze: