czwartek, 14 grudnia 2017

Wrona...

Zawsze podobały mi się te ptaki, jednak przez prawie 40 lat życia, nie udało mi się ich obserwować. Różne miejsca, w których żyłem w Polsce i za granicą, nie były przez nie zasiedlane. Z lekką zazdrością patrzyłem na zdjęcia koleżanki z Garnka, która mieszkając w Warszawie fotografowała wrony.
Tak się jednak złożyło, że ja też odwiedziłem stolicę i mogłem poobserwować te ptaki. Problem polega na tym, że nie za bardzo to lubią. Przejść można całkiem blisko, jeśli jednak zaczynam na nie patrzeć, to stają się nerwowe. A gdy wyciągam aparat, to już w ogóle. Wyjaśnił mi to kiedyś przewodnik na spacerze ornitologicznym, o którym pisałem tutaj >>. Mają tak ponoć wszystkie krukowate.
 
Trochę szkoda, bo fajnie jest popatrzeć, jak poszukują jedzenia. Niezależnie czy w śmietniku, czy na trawniku, wkładają w to wiele pasji. Nie to co gołąb miejski, który głównie czeka na rzucany mu chleb. Ponadto wrona jest bardzo dużym ptakiem, dlatego nawet gdy nie znajdzie kąska sama, to odbierze go innym ptakom. Fajne są - lubię je.
 
Więcej zdjęć znajdziecie, Szanowni Telewidzowie, na moim bukfejsie >>.
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz