środa, 17 października 2012

Gołębie...

Gołębie (Columbinae) to podrodzina ptaków z rodziny gołębiowatych. One na całym świecie oprócz Antarktydy. Mniej więcej tyle można o nich przeczytać w wiki ale nie o to tutaj chodzi. Bardziej o to, że dla mnie osobiście są to najbardziej odrażające stworzenia zamieszkujące naszą planetę. Mam tu na myśli głównie hordy ptaków żyjących w miastach. W większości są one znienawidzone przez mieszkańców a skutecznie dożywiane przez turystów. Takie postępowanie owych turystów jest tym bardziej niezrozumiałe, że gołąb jest największym wrogiem zabytków. Latają i siadają gdzie popadnie wydalając przy tym niezliczone ilości guana, które skutecznie zanieczyszcza i niszczy wszystko, na czym wyląduje. Szczęście, że coraz więcej miast zabrania karmienia tych ptaków.
 Wszak korzyści z tego żadnych nie ma a jedynie straty. Oprócz zniszczenia, jakie sieją ich odchody dodać należy jeszcze masę chorób jakie przenoszą za pośrednictwem wielu pasożytniczych roztoczy w tym najbardziej znanego i niebezpiecznego obrzeżka. Dziwny dla mnie jest fakt, że większość ludzi brzydzi się szczurów ale gołębi już nie. Szczury, cokolwiek o nich nie mówić żyją jednak w ukryciu. Nie biegają swobodnie wśród nas a nawet jeśliby to robiły, byłyby jedynie na poziomie naszych stóp. Gołębie latają nad ludzkimi (i nie tylko) głowami dużo skuteczniej rozsiewając całe to cholerstwo, jakie się na nich gnieździ. Dodatkowo nigdy nie wiadomo, kiedy spotka nas niespodzianka w postaci świeżej kupy, która wyląduje na naszej odzieży (oby tylko na odzieży). Zagrożone są nie tylko stacjonarne obiekty miejskie znajdujące się pod tymi ptakami ale również nasze dobro materialne. Ptasi kał jest bardzo skutecznym wyżeraczem samochodowego lakieru. Nawet, jeśli ktoś auta nie posiada może zostać „wyróżniony” ozdobą np. na rowerze. Osobiście tego zaznałem tak na odzieży jak i siodełku mego jednośladu. O odczuciach rozpisywać się nie będę niemniej utwierdziły mnie w przekonaniu, iż nie cierpię tych „gru gru”.

Niektóre miasta Europy, by walczyć z plagą gołębi postanowiły na swój teren sprowadzić jastrzębie. Są to bodajże jedyne ptaki drapieżne, które przystosowują się do życia w aglomeracji. Robią to tym chętniej, że nie brak im pożywienia w postaci gołębi. Szkoda, że władze wszystkich miast nie wpadły na taki pomysł... Wiem, że jastrząb jest znienawidzony przez hodowców gołębi pocztowych ale może właśnie jego przesiedlenie go (zamiast nielegalnego tępienia tego chronionego gatunku) do miasta byłoby rozwiązaniem dwóch problemów naraz.

Ważny jest również zakaz karmienia gołębi, tym bardziej, że ptaki te są w stanie same się wyżywić. Przykładowo sierpówka, czy grzywacz rzadko zapuszczają się do zaludnionego centrum miasta. Zdobywają pokarm w postaci owadów, nasion i owoców. Ich populacja nie jest tak liczna jak gołębia miejskiego ponieważ nie idą na łatwiznę. Siłą rzeczy przetrwają tylko najsilniejsze osobniki, tak jak nakazują prawa natury. Wśród gołębi miejskich przeważająca większość osobników to ptaki chore, niedomagające. Żyją jedynie „dzięki” człowiekowi, by móc skutecznie roznosić swe zarazy...
Nie ma dla mnie gorszego ohydztwa niż owe skrzydlate szczury (bez urazy gryzonie).

gołąb miejski:
 
 
grzywacz:
 
sierpówka:
 
texte et photo par Raphaël

4 komentarze:

  1. A mi tam żadne zwierzątka nie przeszkadzają, no może dla tego że nie mieszkam w Krakowie i ilość gołębi w moim mieście jest zgodna z wszelką normą:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zachowana jest równowaga, to oczywiście nie ma wtedy dyskusji...

      Usuń
  2. Gołąbki z mojego miasta są ok, ale Krakowskich gołębi chyba bym już nie zniosła...

    OdpowiedzUsuń