Miało to miejsce dnia piętnastego października, czyli w uroczystość świętej Jadwigi Śląskiej. W 1899 roku w sąsiedztwie kościoła wybudowano dodatkowo niewielką kaplicę. Po drugiej stronie ulicy znajduje się VI Liceum Ogólnokształcące, a przed nim Pomnik Powstańca Śląskiego.
Po chwili udaliśmy się dalej, Lwowską, by dotrzeć do ul. Ks. mjr. Karola Woźniaka. Po kilku krokach minęliśmy ostatnie zabudowania mieszkalne. Dalej krajobraz zmienia się radykalnie. Po lewej stronie znajdują się jakieś współczesne zakłady, natomiast po prawej dostrzec można pozostałości dawnej walcowni. Napotkaliśmy również zniszczoną chałupę, na której wisiała ledwie widoczna tablica, iż jest to obiekt zabytkowy. W najbliższej okolicy nie brak również innych reliktów epok minionych.
W końcu dotarliśmy do łuku drogi, za którym naszym oczom ukazał się cel naszej wycieczki. Z tej perspektywy stanowił on tło dla ruin dawnej huty Uthemann. Gdy byłem tutaj po raz pierwszy, mniej więcej dwa lata temu, widoczne były jeszcze podziemne części budynków produkcyjnych. Obecnie są one zasypane gruzem zatem niewiele można tam zobaczyć. Pozostał okazały komin i jakiś dziwny łuk, który nie wiem czemu służył.
Najlepiej zachowanym obiektem huty jest budynek dyrekcji. Został on odrestaurowany, jednak w 2011 roku ktoś podłożył w nim ogień (więcej informacji znaleźć można tutaj >>). W chwili obecnej dach i zabytkowa wieżyczka z zegarem znów wyglądają jak nowe. Ponadto na terenie obiektu trwają dalsze prace remontowe.
Obok wspomnianego budynku skręciliśmy w lewo, by dziką ścieżką zmierzać do celu. Im bliżej byliśmy tym bardziej wieża rosła w naszych oczach. Niestety nie znalazłem danych dotyczących jej rozmiarów, jednak pewne jest, iż nie jest ona najwyższą w tej okolicy. Wyczytałem natomiast, że powstała w latach 1908-1912, właśnie na potrzeby huty cynku. Sam obiekt jest niestety dość mocno nadgryziony zębem czasu. Pozostaje mieć nadzieję, że nie został zapomniany i znajdą się fundusze na jego remont.
Korzystając z pięknej, chwilami zbyt upalnej aury, zrobiliśmy sobie piknik. U stóp wieży oczywiście. Miejsce trochę nietypowe, jednak na tyle oddalone od cywilizacji, że gwarantuje ciszę i spokój. Zakłócają je jedynie, przejeżdżające co jakiś czas pociągi. Nie ma ich jednak wiele zatem spokojnie można wsłuchiwać się w koncert tysięcy koników polnych.
Po około trzech godzinach błogiego lenistwa i rozważań na różnorakie tematy pożegnaliśmy monumentalną budowlę. Odchodząc, jeszcze nieraz oglądaliśmy się za siebie, bo wygląda ona naprawdę interesująco na tym pustkowiu.
Tą samą trasą wróciliśmy na plac Powstańców Śląskich, by na ulicy Obrońców Westerplatte zahaczyć o knajpę. Wstąpiliśmy tam na kawę, gdyż jakoś niespieszno było nam się rozstawać. Bardzo spodobał mnie się sposób podania klasycznej zalewajki. Szklanka z koszyczkiem były wprawdzie współczesne, jednak przywodziły wspomnienia z przeszłości. Sam klimat w restauracji z przyległym, maleńkim ogródkiem, sprawiają dobre wrażenie. Po wygrzebaniu się, tak z pieprzu, jak i soli rzuciliśmy jeszcze okiem na okolicę, pożegnaliśmy się i rozjechaliśmy, każdy w swoją stronę.
Kilka historycznych zdjęć huty Uthelmann, które zrobiłem na Art Najf Festiwal w Galerii Szyb Wilson zobaczyć można tutaj >>
texte par Raphaël, photo: amie et Raphaël
45 yrs old Community Outreach Specialist Gerianne Kinzel, hailing from Manitouwadge enjoys watching movies like "Out of Towners, The" and Shooting. Took a trip to Al Qal'a of Beni Hammad and drives a McLaren F1. mozna sprobowac tutaj
OdpowiedzUsuń