sobota, 3 sierpnia 2013

Trening u Kościuszki...

W poniedziałek, pierwszy raz tego lata odwiedziłem katowicki Park Kościuszki, coby w nim pograć, potrenować. Przyznam szczerze, że w tym sezonie bardzo mało rzucałem kulami, a efekty tych zaniedbań widać na pierwszy rzut oka. Spory wpływ na ten stan rzeczy miała moja kontuzja, a także inne życiowe zawirowania.


Nie o tym jednak mam zamiar napisać.
Ostatni raz u Kościuszki byłem bodajże w styczniu, zatem trochę wody upłynęło. Patrząc na zdjęcia z tamtego okresu, aż nie chce się wierzyć, że było tak szaro i zimno. Tym razem kule miast przymarzać do dłoni, raczej je parzyły. Z tego właśnie powodu znacznie bardziej komfortowo grywa się wieczorną porą. Tak właśnie uczyniliśmy umawiając się z kolegą Maciejem na godzinę 18:30. 

Nieco się zdziwiłem, gdy na bulodrom przybył Adas, który podobnie jak ja grywał głównie na giszowieckim terenie. Oczywiście było to jak najbardziej pozytywne zaskoczenie, ponieważ ograniczanie się do jednej ekipy i jednego boiska, do rozwoju nie prowadzi. Spotkania z różnymi ludźmi, szczególnie o wyższych kwalifikacjach mogą jedynie pomóc w doskonaleniu techniki. Już sama obserwacja innych graczy potrafi zweryfikować popełniane przez siebie błędy. Jeśli do tego dojdzie dobra rada osoby bardziej doświadczonej, to mamy świetną motywację do dalszego rozwoju. Ja osobiście chętnie z tego korzystam.
Zdjęcie Zdjęcie

Kolejną pozytywną rzeczą, jaką zaobserwowałem w poniedziałek było pojawienie się trzech nowych twarzy. Tego dnia, osoby te grały po raz drugi i z tego, co dało się wywnioskować, nie po raz ostatni. Dzięki zachętom i pomocy koleżanek i kolegów z Sekcji Pétanque przy Stowarzyszeniu Domu Miasta Saint-Etienne zyskują możliwość zapoznania się z tym sportem, tak w praktyce, jak i teorii. Fajne w tym wszystkim jest ponadto to, że osoby początkujące nie muszą mieć nawet własnych kul. Na bulodromie zawsze znajduje się bowiem dodatkowy sprzęt do gry.

Dzięki temu wszystkiemu podzieliliśmy się na cztery dwójki, by rozegrać kilka meczów. Oczywiście składy drużyn zostały tak podzielone, by wyrównać szanse. „Starzy wyżeracze” grali zatem z nowicjuszami służąc im radą, pomagając opracować taktykę i tłumacząc niektóre posunięcia. W ten właśnie sposób spędziliśmy poniedziałkowy wieczór i gdyby nie uciążliwe insekty uznałbym go za niezwykle udany.

ZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie
ZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie

texte par Raphaël

2 komentarze: