wtorek, 1 stycznia 2013

Jubilate Deo...


Było to 28. grudnia ubiegłego roku...


Koncert kolęd w wykonaniu chóru mieszanego "Jubilate Deo" mógłbym podzielić na dwie części. Pierwszą, nieco smętną, kiedy to usłyszeliśmy kilka standardowych kolęd polskich. Jak wiadomo, w większości mają one nuty niezbyt wesołe. Bardzo to dziwne, bo przecież wiążą się z radosnymi (z założenia) świętami. W drugiej części wykonawcy zaprezentowali kilka kolęd zagranicznych. Wtedy było już znacznie weselej. Żywe rytmy pasowały doskonale do idei. Wśród owych zagranicznych znalazła się kolęda słowacka. Swym nastrojem bardzo przypominała polskie zatem, wychodzi na to, że my, Słowianie mamy taką naturę. Na wesołe okazje tworzymy smutne pieśni. Na szczęście pozostałe piosenki (m.in. francuskie i hiszpańskie) były bardzo ciekawe, radosne. Do tego stopnia, że jedna z nich stała się życzeniem publiczności na bis.

Kolędy z innych krajów śpiewane były w języku polskim. Nie było to jednak tłumaczenie, a teksty stworzone specjalnie do melodii, w tym również przez panią dyrygent. Dodatkową atrakcję stanowiło wspólne śpiewanie. Prowadzący koncert trzy razy zapraszał widownię "do współpracy" i udawało się.

Przy okazji zauważyłem, że żaden mężczyzna w chórze, nie miał brody. Tylko jeden z nich zapuścił delikatnego wąsa. Czy to oznacza, że mnie by nie przyjęli?


tekst... tekst... tekst... tekst... tekst... tekst... tekst... tekst... tekst...


texte et photo par Raphaël

1 komentarz:

  1. Wiele zależy od wykonania też... Polskie kolędy kojarzą mi się raczej radośnie. Może chór był smętny?
    ż.

    OdpowiedzUsuń