niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozbitkowie cz.3...

Tym razem będzie o tym, jak "rozbitkowie mieszkają". Bywa z tym bardzo różnie i o ile okres letni nie sprawia najmniejszego problemu, o tyle jesienne słoty dają się już ludziom ulicy we znaki. O zimie nie wspominając. Ciepłą porą na sen można adaptować ławkę, trawnik lub jakiekolwiek odsłonięte nawet miejsce. Nawet wtedy jednak aura bywa zmienna i warto poszukać jakiegoś zadaszenia.
Znam przypadki osób mieszkających na ławce, pod którą trzymany jest cały dorobek, a która na noc przykrywana była, wraz z właścicielem, nieprzemakalną plandeką. Rozwiązanie dobre jak każde inne, jednak nie nadające się dla osób żyjących samotnie. Nie sposób bowiem zabrać wszystkiego z sobą, by udać się do toalety lub gdziekolwiek indziej. Wspomniany przypadek dotyczył trzech kobiet, z których zawsze jedna z nich pozostawała na miejscu. Ich wybór padł na alejkę w centrum miasta, co zwiększało bezpieczeństwo.

W Paryżu nie ma instytucji straży miejskiej, która zajęłaby się przeganianiem takich osób, a policja jest należycie przeszkolona w sprawach ważnych i jedynym powodem ich zainteresowania, może być w takim przypadku chęć pomocy. Nawet jeśli osoba bezdomna jest nietrzeźwa, to nie stanowi to jak w Polsce żadnej podstawy do zatrzymania. System izb wytrzeźwień jest przeca niczym innym jak złodziejskim spadkiem po epoce komunistycznej i nie ma nic wspólnego z traktowaniem człowieka, jak człowieka. We Francji zatem próżno odnaleźć taki wynalazek.

Skoro wspomniałem o toalecie, to jest ona o tyle prosta, że w mieście znajduje się spora ilość darmowych ubikacji publicznych. Wysikanie się w ustronnych krzakach również nie sprowadzi na nikogo żadnego nieszczęścia w postaci kary, mandatu. Francja to nie Polska, gdzie nawet tzw. porządny obywatel nie ma gdzie zrobić siusiu, z czym borykam się bardzo często. Toaleta, to również higiena osobista, którą można załatwić w jednej z nielicznych łaźni. Są one ogólnodostępne, a ich ilość nie ogranicza się do jednej w mieście.

Miałem zresztą niewątpliwą przyjemność osobiście porównać taki przybytek w Paryżu i Krakowie. W pierwszym było czysto, schludnie i przede wszystkim grzecznie. Do drugiego zniechęcał już zapach, a poziom kultury i zachowania personelu był poniżej jakiejkolwiek krytyki. Wszystkich bym zwolnił i umieścił w izolatkach, by oszczędzić światu kontaktu z kimś(?) takim.

Wracając do mieszkania, a konkretnie do noclegów, to dostępne są oczywiście noclegownie, które jednak zniechęcają osoby pijące. Te wolą pozostać na ulicy, choć wiąże się to z większym ryzykiem. Co ciekawe, sporo więcej niebezpieczeństw czyha ze strony ludzi o podobnej sytuacji, niż przechodniów. To właśnie inny bezdomny skrzywdzi słabszego kradnąc mu koc, czy inne okrycie. Oczywiście nie zawsze się to opłaca, bo gdy trafi na osobę z takim podejściem jak moje, to może skończyć z połamanymi nogami.

W porach deszczowych i zimowych, pozostaje poszukać schronienia pod jakimś dachem. Jeśli znajdzie się dostęp do jakiegoś pustostanu bądź piwnicy, to wydaje się dobrze. Jeśli jednak jest to miejsce ogólnie dostępne, to ryzyko natrafienia na agresję jest jeszcze większe niż pod chmurką. Dobrym rozwiązaniem są wtedy dworce lub stacje i tunele metra. O ile latem osoby w nich zalegające są wypraszane, o tyle zimą są prawnie chronione. Nikt nie ma prawa takiej osoby ruszyć, narażając ją na panujące na zewnątrz warunki. W Polce jedyne co można uzyskać, to kartkę z wypisanymi noclegowniami, czyli tak naprawdę nic, a może i jeszcze mniej, bo dodatkowe upokorzenie...

(<< poprzednie) (następne?)
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz