poniedziałek, 9 czerwca 2014

Nordikowe łokingowanie...

Niedaleko mego miejsca zamieszkania spotyka się nordikująca grupa osób. Robią to regularnie, co niedzielę, przed południem. Planowałam się z nimi spotkać już jakiś czas temu, lecz w tygodniu poprzedzającym zaplanowaną niedzielę złamałem rękę. Gdy pozbyłem się gipsu jakoś mnie to całkiem z głowy wyleciało. Poza tym, sezon petanque w pełni i generalnie wolne chwile spędzam na rzucaniu kulami. Mimo wszystko, w niedzielę postanowiłem wziąć wreszcie kije i spróbować.

... ...

Takoż właśnie uczyniłem i w towarzystwie Karoliny, o godzinie 9.30 stawiliśmy się w pobliżu Stacji Promno. Idea jest o tyle ciekawa, że jak głosi plakat w spotkaniach uczestniczą instruktorki Nordic'a, a osoby niewyposażone mogą nawet skorzystać z wypożyczonych kijków. Ja osobiście chciałem się przekonać jak to jest, uzyskać ciut wiedzy na temat techniki, sprzętu itp. Wzięliśmy na to spotkanie swoje patyki i już na wstępie okazało się, że moje są nieco zbyt krótkie (o ok. 7 cm), a Karoliny przeznaczone są do trekkingu. OK, skorzystaliśmy z udostępnionych nam przez bardzo sympatyczną instruktorkę Ewę.

Często patrząc na osoby łokingujące odnosiłem wrażenie, że miast pracować kijkami, to wloką je za sobą. Teraz dowiedziałem się, że nie jest tak do końca. Faktycznie, nie polega to na wspieraniu się jak na lasce, tylko wbiciu wpół kroku i zostawianiu ich daleko za sobą. Taka praca ramionami przy wyprostowanych rękach. Choć nie jest to zbyt wygodne, nie zamierzam się spierać. Wszak się na tym nie znam.

W sumie nordikowy spacer zajął nam półtorej godziny, w ciągu której pokonaliśmy około pięciu kilometrów. Z przerwami, ponieważ co jakiś czas wykonywaliśmy różnorakie ćwiczenia rozciągające. W tym konkretnym momencie faktycznie czułem napięcie poszczególnych części ciała. Nie było w tym jednak nic wyczynowego, gdyż chwilę później nie czułem już nic. Może jedynie nadmierną ciepłotę, która spowodowana była wysoką temperaturą. Powietrza, nie mego ciała.

Czas uważam za dobrze spędzony, jednak w łokingowaniu na pewno się nie zakocham. Nie twierdzę, że odrzucam tę formę ruchu, gdyż z całą pewnością wybiorę się jeszcze nieraz, by połazić z patykami. Sama formuła tych spotkań mnie jednak nie przekonuje. Generalnie robię takie rzeczy w wolnym czasie i bez planowania, gdy najdzie mnie ochota. Ponadto na miejscu okazało się, że spotkania są płatne. Nie krytykuję tego oczywiście, gdyż wiele osób tylko w taki sposób potrafi się zmobilizować do ruchu. Mnie to jednak nie przekonuje, tym bardziej, że za wysiłek fizyczny, to mnie zawsze płacą. Jak wymyślam se coś dodatkowego, to dla przyjemności lub z powodu typowego widzi mi się...
Jeśli ktoś jest zainteresowany zajęciami, to polecam zajrzeć tutaj >> 
texte par Raphaël
photo: Nitkowy Świat et Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz