Nie wiem, jak długo to trwało. Gdy uniosłem powieki ujrzałem Andura. Leżał jakieś dwa metry ode mnie i sprawiał wrażenie śpiącego. Jakim sposobem podszedł tak blisko, a ja nawet go nie słyszałem? Nie mam pojęcia. Nie wiem również, czy podążał za mną, czy spotkał mnie ponownie przypadkiem. Pewne było, że moja obecność wcale mu nie przeszkadzała, a może nawet była dlań pożądana. Zapaliłem papierosa. Dźwięk krzesania go zbudził, o ile faktycznie spał. Tak czy inaczej, zwrócił się w mą stronę. Popatrzył chwilę swym nietypowym spojrzeniem, po czym rozciągnął się wzdłuż kępy trawy. Mnie również ogarnęło znużenie, dlatego siadłem na ziemi, oparłem się o pień i postanowiłem zdrzemnąć.
Nie udało się to jednak, gdyż w pobliżu usłyszałem całkiem głośny szelest. Ujrzałem sarnę, która przebiegła tuż obok i zatrzymała się. W kilka sekund dołączyły do niej dwie kolejne. Po chwili wszystkie trzy w dwóch wielkich susach oddaliły się. Andur nawet nie drgnął...
(<< część 1) (część 3 >>)
texte et photo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz