niedziela, 11 maja 2014

Spotkanie z Andurem, cz.1...

Przygoda z Andurem rozpoczęła się ponad sześćdziesiąt temu. Pamiętam dokładnie, ponieważ niewiele wcześniej zmieniłem szałas. Wyniosłem się z Gren i pchany w nieznane ruszyłem bardziej na północ. Po pewnym czasie znalazłem nowy, lecz taki bardziej przejściowy. W okolicy było nieco mniej lub bardziej uczęszczanych duktów. Żaden jednak nie należał do zatłoczonych. Podążałem nimi dość często szukając coraz to nowych miejsc lecz najczęściej podróże te nie trwały zbyt długo. Trafiałem zawsze w to samo listowie spędzając tam większość czasu.

Pewnego wieczora, zmierzając w jedno z ulubionych miejsc spotkałem Andura. Szedł w tym samym kierunku, ale nieco wolniej ode mnie. Siłą rzeczy musiałem go wyprzedzić, choć postanowiłem uczynić to niespiesznie. Andur po prostu mnie zainteresował, a wzmacniało się to w miarę, jak malała między nami odległość.
Kształt miał dość dziwny, jakby składał się z dwóch istot. Coś na wzór zgrabnego połączenia łasicowatego z psowatym. Bardzo interesujące okazało się jego umaszczenie. Barwa ciemno zielona, bez połysku. Pełen mat. Ponadto jego włos był mokry. Mokry mimo suszy, jaka trwała od pewnego czasu. Od kiedy, tego w sumie nie wiem, bo dawno przestałem liczyć przeploty słońca i luny. Zliczałem jedynie spore zmiany w przyrodzie, które wskazywać mogły na tzw. lata.

Gdy dogoniłem Andura, on nagle przystanął. Nie było w nim ni lęku, ni złości. Sprawiał wrażenie lekkiego zaciekawienia. W sumie to dość dziwne, bo dwunożnych jak ja, musiał już na pewno nieraz spotkać. Dopiero po dłuższym czasie okazało się, że zainteresowała go potrójna natura. Przedtem raczej nikt tego u mnie nie dostrzegł.
Co natomiast wzbudziło moją ciekawość? Prócz wyglądu jego sierści, dziwny sposób poruszania. Wyglądał, jakby był spięty, a do tego chwilami reagował dość gwałtownie. Z jakiego powodu nie wiem, gdyż niczego prócz nas w pobliży nie dostrzegłem. Być może widział, słyszał lub czuł więcej niż ja. Jeśli chodzi o to pierwsze, to w zasadzie nie wiem. Gdy spojrzałem w jego oczy, ujrzałem spojrzenie gada.
Minąłem go powoli i poszedłem dalej w kierunku listowia. Wzroku nie odwróciłem lecz czułem, że cały czas podąża za mną...
(część 2 >>
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz