poniedziałek, 19 maja 2014

Boules Pobiedziska na II Intermarche Luboń Cup...

Na pierwszy z cyklu sześciu turniejów Intermarche Luboń Cup nie udało mnie się dotrzeć. Tym razem było inaczej. Po pierwszomajowym turnieju, była to moja druga wizyta w Luboniu w "celach petankowych". Muszę przyznać, że klimat i atmosfera, które tam panują podobają mnie się na tyle, że jeszcze pewnie nieraz pojadę, by pograć. Tym bardziej, że połączenie (nawet komunikacją), jest całkiem znośne.
Na niedzielny turniej wybrałem się wraz z kolegą Jackiem, który mieszka w Obornikach. To od naszych miejscowości utworzyliśmy nazwę drużyny - POBORNIKI. Głównym naszym celem nie było jednak pobranie nagród za zwycięstwo (choć marzenia mieć warto), tylko uczestnictwo, dobra zabawa i to, by dać z siebie wszystko. Sądzę, że plan został wykonany.

Przybyliśmy nieco przed czasem, zatem mieliśmy jeszcze okazję, by szybko zapoznać się z dwoma z trzech dostępnych rodzajów terenu. Tak mała rozgrzewka, po której przystąpiliśmy do pojedynku z pierwszą drużyną. Udało nam się zwyciężyć 13:6. W drugim również, choć różnica była już znacznie mniejsza i wyniosła 13 do 11. W założeniu chcieliśmy wygrać pierwsze trzy rundy, coby później mieć z górki. Oczywiście wcale tak to nie wygląda, bo każda wygrana podnosi poprzeczkę, gdyż konfrontuje z drużyną, która również wygrywa. Tak czy inaczej plan się nie powiódł i trzeci mecz przegraliśmy zdobywając jedenaście punktów.

W czwartym spotkaniu udało nam się zmobilizować i wygraliśmy 13 do 7. Tym samym po tej rundzie mieliśmy 4 miejsce. Za taki wynik jak najbardziej zasłużyliśmy na przerwę obiadową, którą zapewnił organizator, czyli Lubońska Petanka, wraz ze sponsorami. Niestety, posiłek albo nas kompletnie rozleniwił, albo nie wiem co się stało, gdyż w piątej rundzie praktycznie wcale nie zagraliśmy. Faktem jest, że trafiliśmy na mocną drużynę, która zajęła w końcu drugie miejsce. Nie usprawiedliwia to jednak tego, że nie zdobyliśmy żadnego punktu, a rozgrywka wyglądała następująco: 6-0, 12-0, punkt trzynasty i podanie rąk. W takim tempie jeszcze batów nigdy nie dostałem.

Ostatni mecz również należał do naszych przeciwników, którzy pokonali nas do trzech. Tym oto sposobem, w ostatecznej klasyfikacji zajęliśmy 8 miejsce, na 19 startujących drużyn. Takiego wyniku mniej więcej się spodziewałem, gdyż stanowi on dla mnie jakąś normę. Konkretnie między 6 a 9, w zależności od wielu czynników, o których mógłbym osobny artykuł napisać. W sumie jestem zadowolony, a dodatkową niespodzianką było dla mnie to, że w losowaniu dodatkowych nagród (taka miła, lubońska tradycja) trafiły mnie się kije do nordika łokika. Żartowałem w drodze powrotnej, że chyba będę musiał zacząć to uprawiać. A może nie żartowałem?

Zdjęcia z naszych zmagań u organizatora >> 
Wyniki znajdują się tutaj >> 
texte par Raphaël 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz