sobota, 19 października 2013

Papuga nierozłączka...

Papugi nierozłączki nigdy własnej nie miałem. Miałem natomiast z tym ptakiem kontakt w jednym z miejsc zamieszkania. Była to dziewczyna, o głównie żółtym umaszczeniu. Z tej właśnie przyczyny mówiłem na nią Kaczka.
Nie sądziłem nawet, że ten zwierz opierzony może się przyzwyczaić i reagować na takie swe „imię”. Mało tego, papuga była tak bystra, że nawet gdy go nie używałem, wiedziała że zwracam się do niej. Najczęściej w takiej sytuacji reagowała jakimś swoim ćwierknięciem. Ogólnie chyba nawet mnie polubiła, choć o kontakcie fizycznym raczej nie było mowy. Kiedy przyszła potrzeba, by skrócić pazury, Kaczka była wręcz wściekła. Wtedy to za pomocą dzioba starała się boleśnie wyrazić swą dezaprobatę. Może to ciut dziwne, bo przeca na logikę nierozłączka winna być towarzyska. Dla niej jednak najlepszym kompanem było lustrzane odbicie.

Jednym z ulubionych zajęć papugi było przymierzanie biżuterii. Jej ulubioną stanowiły… wykałaczki. Tak, rozwarstwiała je dziobem i wpinała sobie w kuper. Lubiła również bardzo rozmowy z innymi ptakami. Latem na balkonie, z tymi wolnożyjącymi. Gdy aura nie sprzyjała włączałem jej niekiedy głosy ptaków z głośników. Nie było to to samo, lecz zawsze jakaś rozrywka.

Papuga nie lubiła żadnych sztucznych przedmiotów typu plastikowe zabawki. Nie przeszkadzały jej natomiast elementy naturalne w stylu szyszki, kasztana, czy innego liścia.
Od czasu do czasu znosiła jajka i na nich siedziała. Po kilku dniach, gdy nic się nie wykluwało, instynkt macierzyński zanikał i traciła nimi zainteresowanie.

W sumie taki ptak, to dość ciekawe zwierzę. Niemniej, tak sam sobie, raczej bym nie sprawił.

texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz