Samo wejście, zwiedzanie obiektu sakralnego i rzut oka na dachy miasta nie były jednak tym, co lubiłem najbardziej. Zdecydowanie wolałem po prostu spędzać czas u góry. Dzień wolny, zero pośpiechu, ktoś znajomy, siadasz - pogadasz. Czad! Mogłem tak spędzić cały dzień i to niekoniecznie w towarzystwie. Wielokrotnie pakowałem do plecaka jakąś przekąskę, coś do picia i maszerowałem pod Sacré-Cœur. Siadałem na schodach, zapominałem o rzeczywistości, rozmyślałem i... patrzyłem na ludzi. Tysiące rozmaitych twarzy, które tamtędy przemykały, by odwiedzić jeden z kultowych punktów turystycznych Paryża. Mniej lub bardziej zmęczone wspinaczką oblicza zachwycały się panoramą miasta, robiły sobie zdjęcia na tle białego kościoła, rozglądały się wokół i wymieniały emocjami. Sam do takowej gromady należałem, gdy odwiedziłem to miasto po raz pierwszy (latem 1994 roku).
Wzniesienie, na którego szczycie znajduje się bazylika ma swoich stałych bywalców. Mało tego, wielu ludziom zapewnia zarobek. Począwszy od sklepów z pamiątkami, przez czarnoskórych wciskających turystom jakieś sznurkowe bransoletki, aż po dwóch takich uwiecznionych przeze mnie na poniższym wideo.
Materiał wideo powstał przy użyciu telefonu, dwunastego listopada 2006 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz