kostkę rozpuściłem...
wrzuciłem zawartość wcześniej przygotowanej patelni...następnie...
dodałem przecier...
i mnóstwo bazylii...
nieco przybieliłem...
makaron wstawiłem...
jeszcze trochę ziela...
makaron gotowy...
polałem...
ozdobiłem i zjadłem/się najadłem...
a jeszcze tyle sosu zostało (co oczywiście, jako typowy leń i nierób lubię)...
Smacznego!
Fajne, ale kurna ta kostka rosołowa...
OdpowiedzUsuńWiem, przynudzam, jednak chemii w żarciu unikam.
-j.
Mnie już nic nie zaszkodzi a Ty, jokamie,
Usuńzawsze możesz sobie bulionu nagotować...
I tak zrobię, Drogi Raphaëlu. :)
OdpowiedzUsuń-j.
Nie lubisz zapachu gotowanego rosołu?
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam.
Chyba bardziej lubię ten zapach bezpieczeństwa, kiedy się rosól gotuje, niz jeśc rosół.
Jak mi jest źle, zimno, smutno- gotuję rosół. Zapach natki selera ( zamrażam latem, żeby się ogrzac zimą), natki pietruszki ( to samo), gałązek lubczyku...
Rosół pachnie dla mnie domem, poczuciem bezpieczeństwa.
Ogrzewam dłonie, cała się ogrzewam.
Gotuję w 4-litrowym garnku, zjadamy po miseczce ( z lanymi kluseczkami, albo domowym makaronem, jak dla mnie- z marchewką posiekaną w kosteczkę i na mgiełkę posiekaną natką pietruszki), dajemy naszemu tacie ( teściowi), drugiego dnia gotuję zupę ( dla siebie, bo luby nie lubi) ogórkową, albo pomidorową, resztę redukuję, zamrażam w pojemnikach do kostek do lodu, a jak mi się nie chce redukowac- to w kubeczkach plastikowych.
Żeby zrobic sos, nie potrzebuję kostek rosołowych, mam własny bulion.
Zresztą... żeby zrobic sos, to redukuję coś innego ;)- i dodaję do tego różne fajne alkohole... tata zostawił po sobie niezły barek, który ja chyba trochę bezczeszczę ;), dodając koniaki, czy łiskacze do mięsnego sosu ...
Nie umrzesz od kostki rosołowej, w każdym razie nie od razu ( mój tata, kilka miesięcy przed śmiercią, kiedy naprawdę chyba postanowił pierwszy raz walczyc o swoje życie- miał zakaz bezwzględny stosowania takich rzeczy. Na równi z paleniem), można zjeśc i się najeśc... można nawet byc ukontentowanym posiłkiem. Jeśli się nie zna innego smaku...
Mój tata przez kilka ostatnich lat wyśmiewał mojego hopla. Tata był chemikiem z wykształcenia... Tyle, ze wykształconym za komuny, kiedy wszystko, co chemiczne- równało się postęp ( tata lubił o sobie myślec, ze jest postępowy- tak naprawdę to była zatwardziała, zakamieniała konserwa z niego i kompletnie nie umiał się dostosowac...) Jechaliśmy do sklepu- tata pytał co chcę... no serek chcę. Weź sobie ten, ze szczypiorkiem, dobry jest. Tata, on jest niedobry, chemiczny. Jak to chemiczny??? przecież to tylko szczypiorek??! Tata, a co jest dodane, żeby szczypiorek nie fermentował? To jest jakiś wielki problem pociąc nożyczkami szczypiorek? Aha...
Tata, będzie bolał Cię żołądek, nie jedz tego... nie znasz się, w głowce ci się popierdoliło...
ehhh, po co ja znów do tego wracam...
Jaką pojemność ma Twój zamrażalnik?
UsuńTrzy szuflady.
UsuńW jednej mam 4 rodzaje pierogów, posiekaną natkę selera, pietruszki i lubczyku, odpady po producji kostek miętowych.
W drugiej jakieś słoiki z bigosem, bograczem, jakiś gulasz z podrobów, flaki i zamrożone mięcho, oraz woraczek pierogowy i bigosowy
W trzeciej zamrożone białka, pozostałe po produkcji czegoś innego, zamrożóne w kubeczkach musy owocowe, zredukowany sos demi- glas ( ten z alkoholem), kubeczki z bulionem, kostki miętowe, syrop z kwatów bzu lilaka zamrożony w formie kostek lodu i syrop z pigwy, tez zamrożony.
Jeśli będę robic grzyby, to wodę spod obgotowywania grzybków tez zredukuję o co najmniej 3/4 i zamrożę w pojemnikach do kostek lodu ( póxniej je przesypuję do woreczków) Będę miała też pastę paprykową zamrożoną w identycznej formie. ( boję się tego pasteryzowac, bo mi kiedyś pigwa wybuchła, syrop był dosłownie wszędzie, jak próbowałam pasteryzowac pastę paprykową, to zaczęla mi kipiec, już to widziałam ;)))-
Logistyka to podstawa :)
Domyślam się, że każda z tych szuflad ma większą pojemność niż mój a wszystkie razem zbliżoną do mej lodówki...
UsuńLogistyka na miarę dostępnych środków i przestrzeni
Bo kiedyś to było inaczej:
OdpowiedzUsuńhttp://a8.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/182136_10151064398114629_2140581284_n.jpg
Wiesz, jednak było inaczej.
UsuńTych koncentratów było kilka. Poza tym, były traktowane nieufnie przez gospodynie. Poza tym, polskie rolnictwo cechowało zapóźnienie. Nie uzywało się nagminnie środków chemicznych, bo na to było szkoda pieniędzy, albo pieniądze na to zostały rozkradzione...
Wtedy, kiedy na zapóźnieniu rolnictwa można było już zbierac profity, bo europejskie rolnictwo bezradnie patrzyło na skutki, wtedy u nas znów na odwrót- przyszły dopłaty unijne i masowe stosowanie środków ochrony roślin.
Na świecie mówiło się o "polskiej kiełbasie"- wiesz dlaczego? Bo wędliny składały się z mięsa i przypraw, a nie odrobiny mięsa, wody i papieru toaletowego (zawsze mam nadzieję, ze chociaż nieużywany) i znów- tam gdzie na swiecie od lat stosowano "optymalizację zysku" i nas były kultywowane tradycje, może nie najdoskonalsze w swiecie, ale jednak opierające się na pewnego rodzaju uczciwości i rzetelności wobec klienta.
Jestes ciekaw, jak poprzez globalizację został zniszczony etos pracy rolnika, rzemieślnika, producenta czekolady? ( pytam, bo to też trochę pisania jest, a jak to wiesz, albo nie jestes ciekaw to szkoda męczyc moich palców)
Bazylia i sos pomidorowy to mój smak idealny! Bazylia jest u mnie w każdym daniu...i czosnek:)
OdpowiedzUsuńKurde, czosnek... Czasami trza się dobrze skupić, coby sobie go do ciasta nie wkroić.
UsuńDokładnie, czosnek w szarlotce mógłby smakować nieco dziwnie...chociaż...:):)
OdpowiedzUsuń