gdy wyjmie się połowę, pozostałe
zamieniają się w ciężką grzechotkę. Poza tym jest to pokrowiec
sztywny, zatem niezależnie od zawartości zajmuje tyle samo miejsca.
Zajmuje tym samym większą część miejsca w mym małym plecaku,
który wygrałem podczas czerwcowego, drugiego Grand Prix. Aby zabrać
z sobą sztuki trzy musiałem mieć nowy, mniejszy pokrowiec. Z
zakupem takowego nie ma oczywiście najmniejszego problemu. Są
różne, różniste, od wyboru do koloru ale wszystkie mają tę samą
wadę. Zawsze można spotkać kogoś, kto ma identyczny...
Postanowiłem zatem z kawałka gałganka, który służył mnie do
wycierania kul uszyć sobie niepowtarzalny worek kulowy. Odmierzyłem,
narysowałem, przyciąłem i zszyłem trzy krawędzie...
Czwartej nie zszyłem ponieważ wtedy
nie dałbym rady niczego wsadzić do środka. Ewentualnie nie dałbym
rady niczego wyjąć... Czwartą krawędź przewinąłem zatem,
przeszyłem i wetknąłem weń jakiś sznurek zakończony obustronnie
jak sznurowadło.
Na koniec pozostało już tylko wkulać
kule, by upewnić się, że jest im tam wygodnie, miękko, ciepło.
Całość zabezpieczona jest takim dynksem, który zapobiega
luzowaniu się sznurka a tym samym samowolnej, niepożądanej
emigracji kul.
Jeden z kolegów odkrył na bulodromie
jeszcze jedno, bardzo pożyteczne zastosowanie tego pokrowca. Otóż
można weń wstawić piwo, dzięki czemu staje się ono niewidoczne.
W przypadku niepożądanego spotkania z policją zaoszczędza to
kwotę stu złotych. To już jednak inna bajka, którą jeszcze razu
pewnego poruszę...
texte, photo et ouvrage par Raphaël
Kompletnie nie rozumiem o co chodzi (choć czytałam posta z odnośnika) ale podziwiam za to, że cokolwiek uszyłeś. Ja nigdy tego nie robię. Pewnie dlatego że moja mama i siostra są krawcowymi. Na widok przyborów do szycia robi mi się niedobrze.
OdpowiedzUsuńhe he...
UsuńChodzi o grę taką na świeżym powietrzu,
w której używa się tego sprzętu...
A co do igieł, ja nie lubię tych na strzykawkach...