Zaczęło się od luźnej rozmowy jeszcze przed rozpoczęciem turnieju. O tym i tamtym, aż w pewnym momencie Tomek zapytał:
- Ciągle grasz tymi chinkami?
Z uśmiechem odpowiedziałem:
- Oczywiście
- To mam coś dla ciebie...
I wtedy przyniósł i podarował mi komplet wspaniałych Obut'ów. Myślałem, że szczęka mi zleci jak w bajkach i w sumie nie wiedziałem co mam powiedzieć. Spytałem tylko, czy to żart, czy naprawdę, tak na zawsze. Wydaje mnie się, że głos mi nieco drżał, bo czułem jakieś wewnętrzne poruszenie. Wzruszenie? Okazało się jednak, że to wcale nie jest sen.
Tym oto sposobem moje wspaniałe chinki, dzięki którym mogłem rozwijać swą pasję odchodzą nieco w cień. Oczywiście nie zamierzam się ich pozbywać, bo można z nich jeszcze korzystać, a poza tym, mamy niezliczoną ilość wspomnień. Nieraz myślałem, by wymienić je na profesjonalne, ale nigdy nie miałem kasy na takowe. Albo nie miałem jej wcale, albo były ważniejsze wydatki, a chinkami grać się dało. Teraz pozostaną jako pamiątka, rezerwa i sprzęt do treningów.
W chwili obecnej zaczynam przygodę z kulami zawodniczymi, z którymi, jeśli wyrobię licencję, mogę się udać na dowolną patankową imprezę. Czy i kiedy to nastąpi, nie mam póki co pojęcia. Pewne jest, że muszę się z nimi ograć, gdyż różnią się bardzo od poprzednio używanych. Są lżejsze (690g), ciut mniejsze (73 mm) i bez porównania bardziej wyśmienite. Wyważone, przewidywalne, okrągłe itd. Kto się zna, ten wie.
Na zakończenie jeszcze raz bardzo Tobie, Tomaszu dziękuję, bo nie mam zielonego pojęcia, co więcej mógłbym napisać.
texte et photo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz