poniedziałek, 29 czerwca 2015

W bule gram...

Moja przygoda z "klubem" Boules Pobiedziska właśnie dobiegła końca. Oficjalnie o tym teraz, ale tak właściwie dobiegła końca już dawno. Co, jak i dlaczego, postaram się wyjaśnić w kilku słowach poniżej.
Gdy 22 marca 2014 roku, na spotkaniu rowerowym, poznałem Piotra i jego zapał jaki wkłada w Fundację Scena Pobiedziska, rzuciłem mimochodem hasło "petanque". Okazało się, że trafiłem na podatny grunt i niemal od razu powstał plan, by temat pociągnąć dalej. W zwariowanej głowie mego kolegi, którego bardzo cenię, zrodził się nawet pomysł stworzenia klubu. Byłem dość sceptycznie nastawiony, ale optymizm w końcu mnie się udzielił i pomyślałem, czemu nie. Projekt nazwaliśmy Boules Pobiedziska i zaczęliśmy planować gdzie, jak i kiedy będziemy funkcjonować. Zapowiadało się bardzo pozytywnie, a wsparcie fundacji stwarzało nadzieje na ciekawy rozwój. Dzięki temu powstało nasze logo, firmowy żagiel i koszulki. Jak dla mnie, na początek, poszło z grubej rury.
Początkowo chcieliśmy zarazić petanką większą grupę osób i uprawomocnić istnienie klubu. Kolejnym projektem było zbudowanie bulodromu na terenie gminy. Logiczne? Sądzę, że tak. Z ludźmi sytuacja się skomplikowała, gdyż nikt jakoś szczególnie nie lgnął do tego, by podzielać naszą pasję. Nawet organizowane dla młodzieży (i nie tylko) spotkania przeszły kompletnie bez echa. Nasze dalsze starania zaowocowały tym, że przez moment jednak zainteresowaliśmy kulkami kilku młodzieńców. Niestety nie na długo. Po jakimś czasie okazało się ponadto, że niektórzy z zainteresowanych nie znajdują czasu na łączenie swoich pasji Do tego dwójka z moich dalszych sąsiadów wypadła z projektu z jakiś przyczyn istniejących w ich mózgach.

Plany na bulodrom były, ale... Chwilami bardzo optymistyczne, a chwilami słabe. Pierwszy problem pojawił się w przypadku miejsca, a drugi kosztów budowy. Miejsce, dzięki ogromnym staraniom kolegi Piotra, wreszcie się znalazło i uzyskaliśmy od poprzednich władz gminy, działkę pod ten projekt. Niestety nie do końca to było tak, jak być powinno. W efekcie zapał malał, aż znikł, z czego się cieszę. Nie bardzo sobie wyobrażam, jak by trzeba świecić oczami, że dostaliśmy teren do gry, a on zarasta chwastami. W pewnym momencie okazało się bowiem, że całe Boules Pobiedziska tworzę mój szwagier, ja i nasze koszulki widoczne na niektórych wyjazdach (pisałem o tym tutaj >>). Siłą rzeczy moja energia związana z "klubem" spadła do zera.

I tu właśnie dochodzę do sedna. Gram w petankę od lat kilku i robię to, bo lubię. Zero parcia na sukcesy, choć jeśli się trafi, to mnie raduje. Grałem wszędzie, gdzie mieszkałem i jakoś nie mam z tym problemu. Zawsze spotykam ludzi, którzy lubią bule i jak ja, rzucają. Oficjalnie, w chwili pasania tego teksu, nigdy nie należałem do żadnego klubu, nie miałem licencji zawodniczej i używam od zawsze tych samych chinek. Gdziekolwiek mnie rzucają koleje losu mego, one są w pobliżu i w ich towarzystwie bardzo dobrze się czuję. Zamykam w tym momencie, w sposób oficjalny, przygodę z pobiedziską petanką pod klubową nazwą. Żyję sobie dalej grywając, gdzie się zdarzy.

Funpage Boules Pobiedziska stworzyłem sam, osobiście i w związku z tym, że nie widzę nikogo, kto mógłby go przejąć, zagarniam na własne potrzeby. Nie będą komercyjne, tylko moje prywatne, związane oczywiście z petanką. Ta strona na bukfejsie, którą do tej pory znaliście nazywa się teraz "w bule gram" i będę na nią wrzucał, moje prywatne przygody. Jeśli ktoś ją polubił jako stronę klubową i nie godzi się na zmiany, to nie widzę problemu - można lubisia cofnąć. Do zobaczenia na bulodromach lub innych alejkach, hej!
texte par Raphaël, photo: Ewa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz