Zbiory mirabelek a.d.2013 były całkiem obfite. Po zatopieniu ich w zalewie octowej, zrobieniu marmolady i upieczeniu placka okazało się, że owoców jeszcze zostało. Nawet dość sporo w przeciwieństwie do mej energii...
choć nie jestem zwolennikiem, postanowiłem skorzystać w gotowego rozwiązania...
połączyłem owoce z żelfixem w sugerowanych proporcjach i wstawiłem na ogień...
pilnując, mieszając, patrzyłem jak gęstnieje...
w ostatniej fazie dodałem cukier...
i w końcu zapakowałem całość w słoiki...
to co mnie jeszcze zostało...
wyłożyłem na naczynia...
tak o...
na wierzch poszła kruszonka...
a całość trafiła do piekarnika, kończąc tym samym sezon na mirabelki...
W sumie, jak nietrudno policzyć powstało pięć różnych produktów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz