Gdy dotarłem do galerii, a byłem tam po raz pierwszy, natknąłem się najpierw na ekspozycję zewnętrzną. W jej skład wchodzą różne malunki, zdjęcia, abstrakcyjne rzeźby i prace wykonane techniką określaną jako asamblaż. Po obejrzeniu wszystkiego udałem się w kierunku wejścia, by zapoznać się z tym, co kryje wnętrze Galerii Szyb Wilson.
Tuż za drzwiami w oczy rzuca się kolejna wystawa, która prezentuje przede wszystkim prace przestrzenne. Przyznam, że wzbudziły one moje szczere zainteresowanie. Wspólną ich cechą był bardzo niski poziom optymizmu. Nie da się jednak ukryć, że zdecydowana większość wykonana została ze sporą dbałością o szczegóły.
Kolejne pomieszczenie robi wrażenie ze względu na swoje rozmiary. W wielkiej sali rozmieszczono całe mnóstwo prac malarskich. Większość z nich można było zakupić, a już przy wejściu wisiały tzw. super okazje i oferty specjalne. Nie do końca dobrze mnie się to kojarzy, szczególnie w przypadku sztuki. Nawet jeśli określana jest jako naiwna…
Na szczęście dalej, zwiedzający nie są już bombardowani "promocjami" i mogą skupić się na oglądaniu prac. A jest ich w galerii naprawdę sporo. Tematyka jest tak zróżnicowana, że na jej opisanie potrzebowałbym sporo czasu i miejsca na kartce. Sądzę, że wystarczy w tym miejscu rzut oka na poniższe fotografie, by dostrzec sporą dowolność tworzenia. Ma to oczywiście swe konkretne uzasadnienie, ponieważ twórcy dzieł pochodzą z całej niemal Europy i nie tylko.
Na wystawie znalazły się również prace ściśle związane ze Śląskiem, a nawet bezpośrednio go prezentujące. Oczami danego artysty oczywiście, zatem często wkrada się tutaj interesujący misz-masz kulturowy. Przykładem może być argentyńskie tango na rynku w Nikiszowcu. Jeszcze ciekawszy punkt widzenia zaprezentował Stephen Lewis. Połączenie śląskiej krainy z tradycyjną kulturą Tanzanii, czy dzikie zwierzęta goszczące w sercu katowickiej dzielnicy, wyglądają naprawdę niebanalnie.
Spore wrażenie wywarły na mnie prace Bouchon’a z Francji. Jako miłośnik tego kraju zachwyciłem się trzema obrazami przedstawiającymi Paryż. Prócz tego, że odnalazłem w nich znane mnie doskonale miejsca (i to nie tylko typowe punkty na trasach wycieczek turystycznych), to jeszcze zadziwiła mnie dbałość malarza o wszelkie szczegóły. Wystarczy popatrzeć na jakąkolwiek kamienicę, by dostrzec, że nie została ona odtworzona od niechcenia. Liczba detali przyprawia o zawrót głowy. To pewnie właśnie ona uzasadnia ceny tych obrazów, które wynosiły po cztery i sześć tysięcy euro.
Jeśli ktoś ma ochotę, by zapoznać się z tegoroczną edycją Art Naif Festiwal, to musi się pospieszyć. Jak już wspominałem ekspozycja trwa bowiem jedynie do środy, czyli 14 sierpnia.
texte et photo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz