sobota, 8 czerwca 2013

VW Passat B3...

Dawno, dawno temu… Zaczyna się jak bajka, jednak nie była to fikcja. Byłem ongiś współużytkownikiem Volkswagena Passata B3. Samochód ten już wtedy był leciwy, gdyż pochodził z roku 1992.


VW napędzany był słabowitym silnikiem 1,9D o mocy 68 koni mechanicznych. Jednostka ta nie bardzo pasuje do tak dużego samochodu. Krótko mówiąc, ma spore problemy z jego napędzaniem. W mniejszych modelach VW sprawdzała się zapewne dużo lepiej. Rozpędzenie Passata do 100 km/h trwa po prostu wieki. Auto osiągało prędkość maksymalną 160 km/h i z taką właśnie podróżowałem autostradami.

Podróżowałem sporo, gdyż wraz ze zmiennikiem robiliśmy minimum 12 tysięcy kilometrów miesięcznie. Tutaj automatycznie przychodzi temat niezawodności. Z ręką na sercu można powiedzieć, że było dobrze. Wprawdzie ktoś mnie kiedyś powiedział, że ciągle przy nim grzebiemy ale… Ten ktoś przez dziesięć lat zrobił przebieg, jaki my wykonywaliśmy w niecałe pół roku. W częstotliwości czasowej mogło to faktycznie wyglądać niezbyt korzystnie. Niemniej Passat nie przeszedł żadnej poważnej naprawy. Najbardziej złożoną była regeneracja wtrysków (o ile dobrze pamiętam). Z drugiej jednak strony samochód miał na tyle prostą konstrukcję, że większość można było wykonać samemu, co widać na zdjęciu powyżej.


Generalnie wspominam go bardzo pozytywnie. Przestronne wnętrze i niezły komfort jazdy sprawdzały się podczas długich podróży. Przyzwyczajenia wymagała dynamika, jednak po rozpędzeniu na autostradzie, nie miało to już większego znaczenia. Gorzej było na polskich drogach, ponieważ wyprzedzanie TIRów było niczym rosyjska ruletka. Osobiście unikałem tego manewru. Najważniejsze jednak, że Passat zarobił dla nas dużo pieniążków i choćby za to można było go kochać…
texte par Raphaël, photo: ami

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz