piątek, 7 grudnia 2012

Hey...

W listopadzie tego roku grupa Hey wydała swój najnowszy album. Swoją drogę do kariery zaczęła jednak dwadzieścia lat temu, a rok po założeniu (w 1993) ukazał się album "Fire". Oczywiście właśnie ta płyta utknęła mnie najbardziej w pamięci. Nic w tym dziwnego, bo to zdaje się po dziś dzień największy hit tego zespołu. Pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych to był prawdziwy szal związany z Hey. Kasety z ich nagraniami robiły furorę. Fajnie tak czasami cofnąć się w czasie i posłuchać. Obecnego albumu też nie pominę ale póki co, nie miałem jeszcze okazji.

Teksański (i te widoki w tle! nieco oklepane ale zawsze to bliżej Francji)

Moja i twoja nadzieja (w 1997 roku stała się hymnem pomocy podczas tragedii, jaką była powódź)

Zazdrość (tego też nie mogło tu zabraknąć)
texte par Raphaël

3 komentarze:

  1. Miałam okazję posłuchać Hey na żywo spod samej sceny wrażenia niezapomniane:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałem takiej okazji ale domyślam się, że musiało być super.
      Każdy występ na żywo niesie z sobą coś niezwykłego...

      Usuń
  2. Oj to prawda, nie należę do imprezowiczek, nie znoszę dyskotek, ale dobrego rockowego koncertu nie przepuszczę;)

    OdpowiedzUsuń