środa, 8 sierpnia 2012

Placek z czereśniami i truskawkami...

Ostatnie słodkie jakie zrobiłem było makłocem z czereśniami. Od tamtej pory minęło jednak trochę czasu a reszta tych owoców siedziała grzecznie w zamrażalce. Na oku mam pewną śliwę, ale jej pociechy muszą chyba jeszcze chwilę powisieć... Trza się zatem było do tych czereśni uśmiechnąć, tym bardziej, że sąsiadowały z truskawkami, które nie załapały się do deseru... Przystąpiłem więc do dzieła, dzieła tworzenia:
cukier...
 jajem ozdobiłem...
 zmieszałem...
 dodałem dwie mąki (tortową i ziemniaczaną) i proszek...
 oraz drugi cukier...
 kostkę stopiłem i wystudziłem...
 wlałem, zamieszałem...
 następnie w to okrągłe cienką warstwę...
 i do pieca na czas jakiś...
 wyjąłem, poczereśniłem, znów ciastem polałem i ponownie do pieca...
 w trzeciej odsłonie wylałem resztę ciasta i truskawki wetknąłem...
 wtedy już zostawiłem w cieple i świętym spokoju...
 aż do końca. Taki z tego wyszedł makłoc...
Smacznego!

18 komentarzy:

  1. Śmieje się do mnie z ostatniej foty ten makłoc...
    A maniaczką słodkiego też nie jestem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam jestem maniaczką ciast, a tym bardziej jak ktoś upiecze, a tym bardziej jak facet:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego ciasta są lepsze, kiedy piecze je facet?

      Usuń
    2. No właśnie...
      Dlaczego?
      (chyba się domyślam)

      Usuń
    3. Ja też się chyba domyślam...
      I już mam gotową kontrę :P

      Usuń
    4. Zatem pozostaje tylko poczekać na Gohee i jej odpowiedź...

      Usuń
  3. No jak to dla czego, bo nie trzeba piec samemu, przychodzisz do domu z pracy a tu mąż mówi "Kochanie upiekłem Ci ciasto z truskawkami"... Po prostu szczyt marzeń:) A wy myślicie że co?:):)

    OdpowiedzUsuń
  4. hi
    a ja myślę, że lepiej jest, jak przychodzę, a kochanie mi mówi- wyłaź z ciuchów, już, teraz...

    Ale Ty Gohaa pisałaś o "jakimś" facecie, a nie konkretnie o własnym mężu- wychowaj se, to bedziesz miec ciasto jakie chcesz :)
    A co do piekących facetów- Facet to od razu oznacza, że mózgu ma mało i prostych poleceń nie potrafi wykonac, albo, ze dwie lewe rece ma, zeby ciasta gupiego nie mógł zrobic?
    Owszem- faceci pieką, gotują, czarują w kuchni tak, że mnie kapcie spadają, oraz szczęka mi opada. I ręce. Aż do wód gruntowych. I jest ich wielu. Bardzo wielu.
    Mężczyźni są doskonali w kuchni. Doskonali, po prostu. Zorientowani na zadania. Niekoniecznie na proces. Krótki przekaz " ma byc dobre, pyszne" I takie jest.
    Liczy się zadanie, a nie " no kotku, starałam się, ale nie wyszło" Wychodzi. Musi wyjśc ;)))
    A w ogóle gotowanie to nie musi byc pańszczyzna, seksem okupowana ;) Nie musi byc poświęcenie na ognisku domowego kapłaństwa :)
    Mozę byc radośc, pasja, entuzjazm- wspólnie dzielony ( i mnożony) Bez względu na to, kto akurat szura garnkami :)
    Daj mu poczuc się Lwem :)- puśc do garów :)- niech piecze ciasto z truskawkami i delikatne różowe pianki :)
    A jak nie- to niech kupi najlepsze ciastka dla Ciebie- w najlepszej cukierni w mieście :)- w końcu to też się chyba liczy :) ( tylko musisz powiedziec, że tego akurat chcesz, bo jak powiesz, że sąsiad kowalski to piecze ciasta, to on nie kapnie :) nie ma takiej opcji :P pomyśli że sąsiad kowalski to pantoflarz jest :P, aja powiesz, ze on tak mesko piecze te ciasta to się poczuje zagrożony :)
    Prosty przekaz :) zdania oznajmujące :) Bez pyatjników, niuansów, niedopowiedzeń

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poniosło mnie :)
      Prawidłowo zbudowane zdanie brzmi: " Upieczesz mi ciasto, prawda, Kochanie?"
      Jedyna możliwa odpowiedź brzmi: " oczywiście" , (ale nie dziś, dobrze?)"
      Gdybys zakomunikowała- " upiecz mi dziś ciasto"- to brzmiałoby to jak rozkaz... Sama bym się zjeżyła :P
      Gdybyś powiedziała: "mógłbyś mi upiec ciasto..." - to on by to zrozumiał, jako swoje jakieś niedomaganie, ze rzeczywiście, przecież mógłby, ale nie piecze, no dlaczego nie piecze, no... Poza tym "mógłbyś" oznacza, że może, ale niekoniecznie musi :) a przecież nie o to nam chodzi :P bo chodzi o to, zeby nie tylko mógł, ale i chciał :) Zdanie " upieczesz mi ciasto, prawda. Z truskawkami i kremem" brzmi jak zdanie pełne wiary w jego siły i możliwości :)oraz daje wskazówkę, jak się w tym gąszczu przepisów w necie poruszac :D
      Jest skuteczne :)

      Usuń
    2. Aleś Ty mądra niewiasto...

      Usuń
    3. Podstęp wietrzę... ;> :D
      To doświadczenie, ciernista i kamienista droga prowadząca do oswajania jednego osobnika :)
      No, ale już jest oswojony, nawet z ręki mi je czasem :)

      Usuń
    4. Toż się domyślam, że łatwo nie było...
      Oswajanie samca do łatwych pewnie nie należy, bo to oporna rasa niekiedy.
      Podstępu nie ma, naprawdę podziwiam upór w dążeniu do celu

      Usuń
  5. E tam... Jakoś nie udało mi się na tyle oswoić męża by piekła mi ciasta... ;). Ale my oboje jesteśmy nieoswajalni :P (no bo on mnie też nie całkiem oswoił co do jeżdżenia motorem, albo coś), więc się wyrównuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Równowaga w przyrodzie to podstawa. Już sama jej obecność jest powodem do radości...

      Usuń
  6. abigail, my z moim mężem tez nie oswajalni, ani ja nie piekę (bom leniwa, ale umiem), ani on, ale jego schabowy, kotlety sojowe i omlety biją na głowę nawet kuchnię mamusi:)
    A całkiem oswojony facet robi się nudnym kocurem, a ja wolę te co trochę własnymi drogami chadzają:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hi
      Jak tak będziesz wyrażac swoje oczekiwania, to ja to czarno widzę ;>
      Myślałam, ze chcesz miec ciasto upieczone przez męża, a wychodzi na to, że chciałaś ponarzekac, ze nie piecze ;), albo pamarzyc, żeby piekł, jednocześnie nie piekąc.

      Usuń
    2. Może pofantazjować o mężu w fartuchu?

      Usuń
  7. Pofantazjować sobie można, a oczekiwania moje to on już zna od wielu, wielu lat;)

    OdpowiedzUsuń