Niedawno usłyszałem, że czereśnie już dojrzały... Rozmarzonym głosem rzekłem "ach, gdybym takie miał to bym placek z nich upiekł". Głos może rozmarzony ale miało to formę żartu raczej. Prędko się jednak okazało, że znajoma nie wyczuła, iż zahecowałem i otrzymałem taki oto podarek:
trza zatem było zaatakować temat, składniki...kostkę rozpuściłem...
jaja z cukrem...
skręciłem...
dodałem proszek i mąkę...
później drugą mąkę...
i przestudzoną kostkę w płynie...
wylałem część na blachę i wstawiłem do pieca. Miało to na celu stworzenie swego rodzaju podkładu coby mnie później wszystkie owoce nie utonęły. Wprawdzie nie słyszałem dotąd, by ktoś tak robił ale zaryzykowałem i wyszło...
następnie czereśnie...
wyłożyłem na ów spód...
zalałem resztą ciasta...
ozdobiłem jakby...
i upiekłem...
po wyjęciu...
osłodziłem ciut jeszcze...
i skosztowałem (dobre)...
nie jestem maniakiem słodkiego zatem ubywa powoli...
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz