23 czerwca, przed drugim turniejem Grand Prix zawiesiłem przy bulodromie liczniki punktów. Pomysł
generalnie wypalił, spodobał się, spotkał z aprobatą. Jedynym
problemem okazała się trwałość elementów drewnianych.
Oczywiście od samego początku miałem tego świadomość i liczyłem
na pomoc innych. Na przykład osoby z funkcją „ktoś tam do spraw
organizacyjnych”. Temat został chętnie podchwycony a ja
usłyszałem, że spokojnie się zrobi. Wystarczy bowiem wymienić
zastosowane prowizorycznie cienkie deseczki na coś bardziej
konkretnego. Minął dzień, drugi itd. i nic. W efekcie pewnego dnia
jeden z liczników uległ uszkodzeniu. Nie był to raczej akt
wandalizmu. Wprawdzie deska była złamana ale sam element z
punktacją został umieszczony na naszej tablicy ogłoszeń.
Najwyraźniej przypadek, ktoś zahaczył, może dziecko rzuciło piłką, nieważne... Udało mnie się znaleźć solidniejszy kawałek drewna i zamontować licznik ponownie. Było to we wtorek przed naszymi cotygodniowymi rozgrywkami. Przybyło oczywiście kilku kolegów ale zdziwili się raczej, że zamierzam to naprawiać. Po co skoro znów ktoś może uszkodzić? Nie rozumiem. Z jednej strony się podoba i każdy chętnie korzysta a z drugiej następuje dezaprobata wobec tego, by naprawić. Wystarczy przeca ciut inicjatywy, pomocy i można by to w jakiś sposób rozwiązać. Nikomu się nie chce? Mnie się chce. Chyba tylko mnie... Żal trochę d...ę ściska jak się na to patrzy. Nie wiem, czy to lenistwo? Pewnie tak, ktoś inny pewnie zrobi. A jeśli nie zrobi? Bez tego można grać, tak było do tej pory. Oczywiście że można, zgadzam się ale czy tędy droga? Jak rozwijać klub unikając jego rozwoju? A jeśli nie ma być rozwoju to po jakie licho zakładać klub? Nie wiem, nie rozumiem. Bulodrom jest naprawdę fajny, świetnie usytuowany, oświetlony i na noc wraz z całym parkiem zamykany. W moim odczuciu są to wystarczające powody, by nie tylko cieszyć się z jego posiadania ale i dążyć do ulepszania.
Najwyraźniej przypadek, ktoś zahaczył, może dziecko rzuciło piłką, nieważne... Udało mnie się znaleźć solidniejszy kawałek drewna i zamontować licznik ponownie. Było to we wtorek przed naszymi cotygodniowymi rozgrywkami. Przybyło oczywiście kilku kolegów ale zdziwili się raczej, że zamierzam to naprawiać. Po co skoro znów ktoś może uszkodzić? Nie rozumiem. Z jednej strony się podoba i każdy chętnie korzysta a z drugiej następuje dezaprobata wobec tego, by naprawić. Wystarczy przeca ciut inicjatywy, pomocy i można by to w jakiś sposób rozwiązać. Nikomu się nie chce? Mnie się chce. Chyba tylko mnie... Żal trochę d...ę ściska jak się na to patrzy. Nie wiem, czy to lenistwo? Pewnie tak, ktoś inny pewnie zrobi. A jeśli nie zrobi? Bez tego można grać, tak było do tej pory. Oczywiście że można, zgadzam się ale czy tędy droga? Jak rozwijać klub unikając jego rozwoju? A jeśli nie ma być rozwoju to po jakie licho zakładać klub? Nie wiem, nie rozumiem. Bulodrom jest naprawdę fajny, świetnie usytuowany, oświetlony i na noc wraz z całym parkiem zamykany. W moim odczuciu są to wystarczające powody, by nie tylko cieszyć się z jego posiadania ale i dążyć do ulepszania.
Ja chyba jednak jakiś inny jestem.
Wydaje mnie się, że rozwój i prezentacja tej dyscypliny są ważne
i ciekawe. Ważne jest również, by znaleźć sponsorów. Oczywiście
w temacie sponsoringu wszyscy są zgodni ale najchętniej, by ktoś
sam się zgłosił i zapytał, czy może dać kasę. Może teraz
przesadzam trochę, lecz uważam za ważne pokazywanie na zewnątrz
tego co robimy i że w ogóle robimy. Niekiedy wystarczą drobiazgi.
Przykładowo wystarczy powiesić zdjęcie pamiątkowe z turnieju i
już każdy kto spojrzy widzi, iż coś się dzieje. Widzi
uśmiechnięte buzie uczestników, co teoretycznie wywołać powinno
sympatię, aprobatę. Takie zdjęcie na szczęście zawisło, z mojej
inicjatywy. Wiele to nie kosztowało: wybrać, poprosić o
wydrukowanie, zanieść i powiesić. Niewiele, wystarczy chcieć...
texte: Raphaël, photo par Raphaël et amie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz