Dzisiejsza atmosfera na bulodromie była
bardzo, bardzo gorąca. Głównie za sprawą temperatury, choć
emocje również sięgały chwilami zenitu. Patrząc na swoją
dzisiejszą skuteczność, stwierdzam, że albo miałem super zły
dzień albo dostałem udaru. Mój drużynowy partner też niestety
nie błyszczał. Rozpoczęliśmy od strasznej porażki (1:13) z
drużyną Wiecorków. Później na szczęście było już tylko
lepiej ale nie należy tego mylić z dobrze. W efekcie na cztery
spotkania połowę przegraliśmy. Nie wiem dokładnie jaki był
bilans innych zespołów ale nasi najwięksi konkurenci byli dziś
znacznie lepsi. Do dnia dzisiejszego my, Misjonarze byliśmy
faworytami ale wcale się nie zdziwię, jeśli Wiecorki nas
przegonili. Na szczęście do końca tego turnieju pozostało jeszcze
cztery tygodnie zatem mamy czas, by odrobić straty. W dniu
dzisiejszym pojawiła się w końcu oczekiwana drużyna Karlików,
której zawodnicy powrócili z urlopów. Wypoczęci postanowili zatem
podjąć walkę i całkiem nieźle im to szło. W ostatnim
dzisiejszym meczu mieliśmy okazję się z nimi spotkać, co było o
tyle ciekawe, że mieli apetyt na zwycięstwo. Łatwo nie było, bo
jak wspomniałem, graliśmy tragicznie. Nie mniej ostatecznie musieli
oni uznać naszą przewagę. Niewielką (13:11) ale jednak przewagę.
Podsumowując - było fajnie.
Jedną z dobrych wiadomości jest ta,
że po ostatnim turnieju Grand Prix nadal zajmuję czwartą pozycję
w klasyfikacji generalnej. Tym samym pozostaje mnie walczyć dzielnie
dalej ponieważ podium wcale nie jest marzeniem nierealnym...
texte par Raphaël, photo: Gienek et Raphaël
Gratuluję:)
OdpowiedzUsuńB.
Słabej formy?
UsuńAle, dziękuję...
Naprawdę nie ma za co.
OdpowiedzUsuńB.