Pierwszy pojazd mechaniczny...
Motorynka... I od czego tu zacząć pomijając fakt, że nie zaczyna się zdania od „i”... Więc (wiem)... sprzęt ów nabyty został przez ojca mego w dobie „kryzysu paliwowego”, a nazywając sprawę po imieniu: w dobie widzimisia jakiegoś tam pana, któremu się wydawało, że jeśli wszystko ograniczy, to będzie fajnie... Kryzys minął (?), a motorynka się ostała... Dosiadł zatem pan „jeździec bez głowy”, czyli ja i jeździł do czasu gdy... nie zgrała się owa Motorynka z jego oczekiwaniami...Ojciec określił to tak: „(...) zajechał na śmierć” No... Ale fajowa była!!!
P.S. Strzeżcie się dziewczęta...
Zdjęcia są pożyczone, własnych nie posiadam... Polecam dane techniczne.
gdzie dorwałes w tej zielonej motorynce taka kierownice nie pamientam zeby takie montowali :) odpisz mi tu w komentarzach ;D
OdpowiedzUsuńNie wiem, to był sprzęt kupiony przez ojca i taką miała odkąd pamiętam.
UsuńBiegi oczywiście w manetce jeszcze...
były takie montowane bo też taką mam.
OdpowiedzUsuńróżni się od następnego modelu również mocowniem siodła "na sztycy"
OdpowiedzUsuń