Niedziela, wczesne popołudnie... Dzwonek do drzwi. Myślę: "aha, rodzice wrócili", idę otworzyć. A tu co? Na wycieraczce stoi takie małe coś, co przypomina młodego koziołka. Tak właśnie zaczęła się nasza przyjaźń z Foksterierem. Niesamowite stworzenie! Taka futrzana iskra, której zawsze, wszędzie pełno. Zasadniczo na temat jego wyczynów, akrobacji i innych szaleństw to niezłą książkę mógłbym napisać. Spacer po lesie mógł dlań trwać bez końca a on sam, mimo wiszącego jęzora praktycznie się nie zatrzymywał. Każda pora roku niosła mu nowe przygody a nam wszystkim kolejne komedie na żywo. Jedną z zimowych pasji była destrukcja śnieżnych postaci, zwanych bałwanami. Nie gorsze było skrobanie pazurami lodu. Wiosna to oczywiście czas podrywu, więc każda okazja, by pobiegać za dziewczętami musiała zostać wykorzystana. Lato -niekończące się biegi z panem jeżdżącym rowerem lub kąpiele w jeziorze. Niekoniecznie zwykłe pływanie. Skoro pan skakał na główkę to on nie mógł być gorszy. Setki ciekawych zajęć niosła także jesień. Pasjonujące było przykładowo gnębienie psów koloru rudego. Dlaczego? Tego nikomu nie zdradził. Krótko mówiąc Tobi był psem o niespożytej energii, wesołym, towarzyskim, szalonym ale także grzecznym, co nie oznaczało stuprocentowej karności. Miał charakter i własne zdanie na różne tematy. Taki mały, łaciaty, którego nie dało się nie kochać...
Dopóki nie odkopię archiwum zamieszczam zdjęcia zapożyczone z sieci:
Dociekliwym foxnet przedstawia:
- foksikowo
- krótko o rasie
- foxforum
Dobre zdjęcia.
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że nie ja je robiłem...
OdpowiedzUsuńTobi i łza sie kręci .... ;-))
OdpowiedzUsuń