Pierwsze co zrobiłem, to chwyciłem za pędzel i maczając go w czarnej farbie, pomazałem wszystkie rurki.
Za malowanie nie zapłaciłem, bo farba została mi jeszcze z czasów budowy przyczepki rowerowej
(o tym projekcie pisałem tutaj >>).
Nieciekawe siedzenie postanowiłem obić czerwonym materiałem.
Pochodzi on z jakiejś mojej wiekowej koszuli jeans'owej.
Używałem jej już do różnych celów np. do oprawy książki.
Aby miękciej się siedziało między plastikiem, a materiałem umiejscowiłem gąbki.
Takie kuchenne, jakich używam do mycia garów i siebie samego.
Następnie wykroiłem i uszyłem pokrycie oparcia.
Jego zszycie po uprzednim naciągnięciu, sprawiło mi najwięcej kłopotu i wyszło niezbyt estetycznie.
Zastosowałem czarną taśmę z materiału, którą częściowo przyszyłem, a częściowo przykleiłem.
Coby rurki nie szurały po podłodze zabezpieczyłem je gumkami, które zapewniają dystans.
Te cztery elementy powstały ze starej dętki rowerowej.
Filcowe podkładki dopełniły dzieła.
I na tym w zasadzie kończy się ta pasjonująca opowieść o tym, jak z nieciekawego krzesła zrobiłem
ciut mniej nieciekawe. Czy było warto? Oceńcie, Szanowni Telewidzowie, sami.
Wydatki, jakie poniosłem, to zakup pędzla i gąbek/zmywaków.
texte, photo et ouvrage par Raphaël
Całkiem fajnie to zrobiłeś, wygląda jak nowe :)
OdpowiedzUsuń