piątek, 20 października 2017

FSC Lublin...

...to jeden z największych szrotów, jakimi miałem okazję jeździć (mam na myśli pojazd produkowany od 1993 roku). Wiele ich nie było, bo chyba ze trzy, ale każdy z nich gorszy od poprzedniego. Moim skromnym zdaniem sporo lepszy był Żuk. Zbudowany na bazie FSO Warszawa, za czasów komuny, przynajmniej nie udawał czegoś, czym nie jest (biorąc pod uwagę panujący ustrój).
A czym jest Lublin? Po prostu Żukiem, którego spakowano w inne pudełko i zasilono niby nowoczesnym silnikiem Andori. Na archaiczne podwozie z beznadziejnym zawieszeniem i tylnym napędem pamiętającymi Gierka, osadzono budę, która może 20 lat wcześniej byłaby ładna. Po raz kolejny wykorzystano masę podzespołów z produkowanych już aut. Coś złego? Wszak robi tak wiele marek zachodnich, zapytacie. Niby nie, ale jeśli montuje się deskę rozdzielczą Poloneza, to nie powinno się reklamować całości jako nowość. Ehhh

A zalety miało to, to?
Owszem, jeździł w obu kierunkach i nawet towar mógł wozić. No i zarabiać na swego pana. Taki muł roboczy, na którego można było zdegradować niesubordynowanego kierowcę. Sam seks... Na ile dobry był to pojazd, wystarczy spojrzeć na ulice. Ile jeszcze jeździ jego protoplastów, Żuków, a ile Lublinów. Nie polecam i zaliczam do kategorii Polonez Truck. Aaaaa... mam jeszcze jedną zaletę - FSC (Fabryka Samochodów Ciężarowych) w Lublinie dawała ludziom pracę.
texte par Raphaël
photo: wiki 

1 komentarz: