czwartek, 8 grudnia 2016

Spanie oddzielne jako droga...

...do związku doskonałego - tak brzmi tytuł tekstu, który niedawno przeczytałem (link >>). To właśnie on zainspirował mnie do polemiki na ten temat. Jak wszystko na tym świecie, zgoda lub nie na takie stwierdzenie jest sprawą wielce indywidualną. Jeśli komuś takie zachowanie pomaga, to proszę bardzo. Pod warunkiem oczywiście, że oboje się na to godzą...
Ja się nigdy nie godziłem i taką jednostronną decyzję odczuwam bardzo silnie - jako odrzucenie. Skoro nie jest to uzgodnione przez oboje, to po prostu nie potrafię czuć inaczej. Czuć się jak krzesło, na którym ktoś sobie siedział lecz, gdy wymyślił coś innego, to odsunął je na bok. Oczywiście nie na zawsze, bo jak sobie poukłada własne sprawy, we własnej głowie, duszy, czy gdziekolwiek, to przysunie i ponownie usiądzie.

Wspaniałomyślnie prawda? Rozumiem, że można mieć problemy natury różnorakiej, ale dlaczego karać za nie kogoś, kogo się kocha? Przecież związek dwojga ludzi opiera się nie tylko na życiu w szczęściu, lecz także na problemach. Tak wspólnych, jak i każdego z osobna. No chyba, że się mylę i jakiś staroświecki jestem. Bardzo możliwe.

Dla mnie spanie oddzielne jest prostą drogą do rozpadu związku. Szczególnie gdy partner ma świadomość tego, co robi, że rani. Każdego wieczora, we wszystkie poranki. To, co dana osoba czyni w ciągu dnia nie ma w zasadzie żadnego znaczenia. Zaczęła dzień od świadomego zadania bólu i świadomie tak go zakończy. I... świadomie ów związek zakończy.
texte par Raphaël
photo: l'internet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz