Mieliśmy stworzyć po dwa triplety, lecz jeden z kolegów się spóźnił. Tym samym jeden polski skład wystąpił w dublecie. Można i tak - nic trudnego. Rozegraliśmy w ten sposób po dwie partie, które zakończyły się wynikiem 3:1 dla Polski. Dalej już nie liczyłem, no bo niby po co. Wiem tylko, że pierwszy mecz przegrałem wraz z drużyną, a następne - do przodu.
Po trójkach osób przybyło i powstało 6 pełnych dubletów. Później miało być osiem, ale ktoś się wykruszył. Tym samym ostatni mecz zagrałem jeden na jeden z Brytyjczykiem. Początkowo mnie bił, lecz później wyrównałem. Dziewięć do dziewięciu, dziesięć, jedenaście i znów remis, a ostatecznie odniosłem zwycięstwo 13:11. W sumie z dojazdem i powrotem spędziliśmy z Moją Panią 7 aktywnych godzin na bardzo świeżym powietrzu.
Pięknie!
Sędzia zawodów (ale tylko w chwilach odpoczynku, od ważniejszych dla niej zajęć)
Więcej zdjęć tutaj >>
texte par Raphaël
photo: Ewa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz