Plan na czwartek miałem taki, by zrobić coś fajnego, ale nie wiedziałem zbytnio co. Tak się jednak złożyło, że koleżanka Iwona rzuciła luźne hasło pt. "trening w Poznaniu", które podchwyciłem. Wiedziałem, że od jakiegoś czasu zbiera się tam ciekawa ekipa, którą notabene znam z lubońskich turniejów, ale nie wiedziałem gdzie.
Szybko okazało się, że chłopaki grasują na osiedlu Kopernika, na tyłach marketu Piotr i Paweł. Gdzieś między blokami... się znajdzie. Z parkingu polazłem na czuja, a mój petankowy węch zaprowadził mnie jak po sznurku. Ekipa się ciut zdziwiła, ale bardzo ucieszyła i radośnie mnie przyjęła. Już po chwili zrobiliśmy szybkie losowanie składu drużyn (jak ja to uwielbiam!) i zaczęliśmy grać dublety. Z czasem, gdy ludu nieco przybyło podzieliliśmy się na nowo i stworzyliśmy cztery triplety plus dwóch grało jeden na jednego. W sumie, łącznie z obserwatorami, przez ponad cztery godziny, trochę osób się przewinęło. Bawiłem się dobrze i zakończyłem po zmroku umawiając się jeszcze na wyjazd na turniej do Czempinia. Chłopaki jeszcze zostali, ale oni mieszkają ciut bliżej niż ja.
Co najciekawsze w tym osiedlowym bulodromie, to fakt, że jest on... okrągły! Poważnie. Poznaniacy adaptowali jakieś resztki zarośniętego już placu zabaw, o takim właśnie kształcie. Pozbawili go zielska, pozakopywali dziury itp. Oczywiście planują więcej i już myślą jak przekonać radę osiedla i miasta do stworzenia jeszcze ciekawszych warunków. Patrząc na ich zapał, sądzę, że mają ogromne szanse. Na pewno będę im kibicował i jedyne, czego żałuję, to odległość jaką muszę pokonać, by się z nimi pobawić. Od czasu do czasu jednak, nie omieszkam.
Zdjęcie powyżej, to najbliższy widoczny z boiska adres. Tak dla tropicieli, he...
texte et photo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz