wtorek, 30 grudnia 2014

Moja petanka w mijającym roku - podsumowanie...

Ze względów osobistych sezon w tym roku rozpocząłem dość późno, bo dopiero w drugim kwartale. Sam początek zapowiadał się jednak niemal przebojowo. Szybko okazało się bowiem, że w Pobiedziskach, gdzie spędziłem ten rok, znalazło się kilka osób zainteresowanych petanque. Prócz rodziny, którą "mam pod ręką" i nie muszę się specjalnie umawiać, znaleźli się też inni. Bardzo ucieszyło mnie zainteresowanie ze strony Fundacji Sceny Pobiedziska. Dzięki udzielającemu się w niej Piotrowi, pojawiła się szansa na założenie klubu i szersze propagowanie gry w kulki.
Początki były bardzo obiecujące. Wspólnie stworzyliśmy Boules Pobiedziska i pod taką banderą zaczęliśmy pojawiać się tu i ówdzie. Miejscowe pikniki i nieoficjalne spotkania dały nam okazję, by stać się rozpoznawalnymi. Niestety, szczególnego oddźwięku w gminie nie usłyszałem. Początkowy entuzjazm z czasem osłabł, a pewne osoby wycofały się z petankowego świata. Niektóre nawet na szczęście, bo pokazały tak beznadziejnie niski poziom człowieczeństwa, że nie warto nawet myśleć o ich istnieniu.

Pierwszego maja udałem się na rekonesans do Lubonia z nadzieją, na udział w sympatycznej imprezie. Udało się to nawet bardziej, niż się spodziewałem. Poznałem całą gromadę bardzo fajnych osób, z którymi w większości utrzymuję kontakt do dziś. Wielokrotnie również jeździliśmy do Lubonia na turnieje i mniej oficjalne spotkania. Zasadniczo tamtejsze bulodromy stały się dla mnie główną areną zmagań. Na lokalnych terenach, pomimo kilku prób, nie udało się niestety przeforsować tematu stworzenia boiska do petanque. Czy dalsza walka o takowy ma sens, zastanowię się jeszcze w przyszłości.

Podsumowując:
- poznałem liczne grono osób związanych z petanque,
- nie zagrałem z nikim z Warszawy i Wrocławia mimo, że nieraz odwiedziłem te miasta (do nadrobienia w 2015),
- odkryłem kilka interesujących miejsc, które nadają się pod kulki,
- zagrałem w niejednym turnieju, oczywiście bez sukcesów sportowych,
- przekonałem się, że stworzenie czegoś więcej bez silnego wsparcia "z góry" graniczy z cudem,
- podciągnąłem delikatnie swoje umiejętności, a przede wszystkim, świetnie się przy tym bawiłem
Za co wszystkim, których spotkałem na swej kulistej drodze, serdecznie dziękuję, Rafał
texte par Raphaël 
photo: KJ Fotografia 
...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz