piątek, 14 listopada 2014

Wybory samorządowe 2014...

Niedziela tuż, tuż. Nie zamierzam oczywiście prowadzić tutaj kampanii na czyjąś rzecz, bo nie jest to miejsce spotkań politycznych. Przynajmniej do czasu, aż sam nie postanowię kiedyś, gdzieś, któż to wie... Jakkolwiek potoczą się te wybory, dwóch rzeczy jestem pewny. Do władzy nie dojdzie nikt, kto podoła zaspokojeniu wszystkich oczekiwań. Jest to najzwyczajniej w świecie, niemożliwe. Druga rzecz, o której jestem przekonany, to moje przygotowanie i świadomość...
Świadomość tego, że zagłosuję zgodnie z sobą, a co w tym wszystkim najważniejsze, po prostu zagłosuję. To wcale nie jest trudne nawet dla kompletnego laika. Jeśli podoba mnie się obecna władza, to głosuję za jej utrzymaniem. Jeśli mam jej dość, głosuję na kontrkandydata. W przypadku, gdy zadam sobie odrobinę wysiłku, by sprawdzić który, co oferuje, Mogę czuć się w porządku.

Krew mnie totalnie zalewa, gdy słyszę, że nic się nie zmieni i że nawet iść na wybory nie warto. Pewnie, lepiej siedzieć jak baran w zagrodzie i beczeć, że jest źle (przepraszam was zwierzaki). Skoro mogę mieć choć jakiś wpływ, to zamierzam z tego skorzystać. Jeśli później zachce mnie się narzekać, to przynajmniej będę miał powód...

Polecam skorzystać ze swego prawa. Te wybory są chyba najważniejsze, bo wpływają na nasze małe społeczności lokalne. Decydujemy o sprawowaniu władzy na skrawku świata, na którym żyjemy, czyli o tym, na co mamy największy wpływ.
texte par Raphaël, photo d'internet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz