poniedziałek, 6 października 2014

Jesienny Turniej Dubletów w Luboniu...

Na kolejny turniej petanque w Luboniu wybrałem się ponownie sam. Tym razem jednak nie musiałem szukać partnera na miejscu, gdyż już wcześniej okazało się, że w podobnej sytuacji znajduje się kolega Marcin. Szybka wymiana informacji na bukfejsie zaowocowała utworzeniem drużyny, którą w dniu zawodów mianowaliśmy MARABOULES.
Wprawdzie na powyższym zdjęciu nie wyglądamy na zgraną drużynę, jednak w trakcie turnieju było całkiem inaczej. Z komunikacją nie mieliśmy żadnych problemów i jeśli cokolwiek szło nie najlepiej, to wynikało jedynie bezpośrednio z naszych błędów. Tych niestety było bardzo dużo, przez co z 25 drużyn tylko cztery okazały się od nas gorsze. Nie wiem co na to Marcin, ale w moim odczuciu takie doświadczenia też są w życiu potrzebne.

Pierwszy mecz zakończył się istnym pogromem. Para z którą graliśmy wyraźnie nie mogła się odnaleźć, zatem pokonaliśmy ich szybko i do zera. W drugim pojedynku siłą rzeczy trafiła nam się drużyna z podobnym sukcesem na koncie. Tym razem chłopaki okazali się bez porównania lepsi. Pozwolili nam zdobyć jedynie trzy punkty. Bardzo interesujący był nasz trzeci mecz, w którym również ulegliśmy przeciwnikowi. Tym razem jednak walka była bardzo wyrównana i zakończyła się wynikiem 12:13.

Najgorsza dla mnie była ruda czwarta. Nie dlatego, że przegraliśmy 2 do 13, tylko z powodu ciężkiej atmosfery na bulodromie. Osobiście więcej walczyłem ze swoją złością niż z kulami. Była to katastrofa, po której odetchnąłem dopiero w piątej rozgrywce. Kompletnie inny przeciwnik i odmienna atmosfera na boisku wprowadziły mnie w ten nastrój, jakiego poszukuję podczas rozgrywek w petanque. Pełen luz i dobra zabawa. Nawet mimo przegranej 11 do 13.

Kilka porażek zepchnęło nas znacznie w tabeli, przez co w przedostatniej potyczce zmierzyliśmy się z wyraźnie słabszą drużyną. Efekt był identyczny, jak w pierwszym meczu (13:0). Atmosfera tego i kolejnego, siódmego już zmagania również były dla mnie satysfakcjonujące. Turniej zakończyliśmy rewelacyjnie miłym meczem, który przegraliśmy do dziewięciu zajmując ostatecznie 21 miejsce.

Ogólnie bardzo mnie się podobało i jestem zadowolony. Pogoda była cudowna, towarzystwo w większości  sympatyczne, a organizatorzy trzymają założony poziom. Prócz statuetek dla trzech najlepszych drużyn rozlosowano również liczne nagrody dodatkowe. Mnie również się poszczęściło i wróciłem do domu z kompletem amatorskich kul. Mam nadzieję, że kiedyś petanque wokół mnie na tyle się rozwinie, iż się przydadzą.

Żeby nie było tak różowo, bo później wszyscy się cieszą, że chwalę i się podniecam, odnalazłem trzy mankamenty. Po pierwsze, jak dla mnie cena była zbyt wysoka, gdyż po dodaniu kosztów przejazdu stanowi, w mojej sytuacji materialnej, spore obciążenie. Po drugie, poziom dziwnej powagi u niektórych odbiera mnie radość gry. Myślę jednak, że na ten temat rozpiszę się osobno (zrobiłem to tutaj >>). I na koniec moje osobiste niedomagania, czyli zmęczenie jakie odczuwam na koniec tak spędzonego dnia. Czternaście godzin poza domem, podróż łączona rowerowo-kolejowa, aktywność na bulodromie plus trochę znużenia w oczekiwaniu na pociąg odrobinę sfatygowały moją wątłą postać...

Nie miałem czym pstrykać zatem po zdjęcia zapraszam na bukfejsowy profil Lubońskiej Petanki oraz do galerii na petanque.net.pl
texte par Raphaël, 
photo: Stefan (Serwis Informacyjny Petanque

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz