Skoro tak się akurat złożyło, że nikomu wokół nie pasowało ze mną jechać, założyłem, iż znajdę na miejscu kogoś do pary. Oczywiście udało się i stworzyliśmy dublet wraz z Pawłem. O ile dobrze pamiętam, do tej pory graliśmy razem tylko raz. Jako przeciwnicy.
Pierwszy mecz zapowiadał się jako spora wygrana, jednak w pewnym momencie się spaliliśmy. Prowadziliśmy 9:0, po chwili było 12:4, a ostatecznie wygraliśmy 13:8. Doskonały dowód na to, że chwila nieuwagi może drastycznie zmienić wynik. Dalej było mniej dramatycznie i udało nam się zwyciężyć 13 do 3. W trzeciej rundzie przyszła pora na naszą porażkę. Szczęśliwie, nie druzgocącą (11:13).
Zaplanowaliśmy, że będzie to nasza ostatnia i czwarty mecz zwyciężyliśmy 13 do 5. Dzięki temu uzyskaliśmy fajne, piąte miejsce w rankingu. Po kolejnej rundzie, dzięki wynikowi 13:10, wskoczyliśmy na czwarte. Niestety marzenia o ewentualnym sukcesie rozwiała nam drużyna Tour de France, której ulegliśmy 8 do 12. Dzięki temu zajęli oni miejsce 4. a my 8. Zważywszy, że w niedzielę wystartowało aż 38 zespołów, wynik ten i tak uważam za niezły.
W sumie z kolegą Pawłem grało mnie się bardzo dobrze i sądzę, że fajnie się dogadywaliśmy. Zero spięć i zbędnego stresu, który w niczym by nam nie pomógł. Z takimi ludźmi na pewno można się zgrać i moje podziękowanie za wspólną zabawę było jak najbardziej uzasadnione. Mam nadzieję, że kolega choć trochę podziela mój entuzjazm.
Oprócz samej gry w Luboniu rządziła również świetna atmosfera. Turniej ten był dla mnie chyba rekordowym, jeśli idzie o ilość sympatycznych konwersacji. Podobały mnie się wszystkie dotychczasowe imprezy, ale ta chyba najbardziej. Na końcu aż nie chciało się odjeżdżać. Na szczęście byłem w pełni niezależny, zatem mogłem ten moment przeciągnąć do maksimum. Poza tym i tak mnie się nie spieszyło, gdyż pociąg powrotny startował dosyć późno. Jechać tyle kilometrów rowerem nie miałem ochoty, pokręciłem się zatem po poznańskim Starym Mieście, a w chałupie wylądowałem dopiero po dwudziestej.
texte et photo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz