niedziela, 3 sierpnia 2014

Spotkanie miłośników petanque z Lubonia i Pobiedzisk...

Na sobotni wieczór i noc w Pobiedziskach zaplanowane było plenerowe kino nocne. Nim jednak miało się ono zacząć wpadliśmy na pomysł, by wykorzystać potencjał ludzki i frekwencję nad Biezdruchowem i pograć trochę w boules. Cel był prosty, świetna zabawa w połączeniu z promocją sportu. Dopisaliśmy się zatem do plakatu Fundacji Scena Pobiedziska i przed godziną siedemnastą zjawiliśmy się nad jeziorem.
...
Chwilę po moim przybyciu nadszedł kolega Mikołaj z klubu Lubońska Petanka. Szybko okazało się, że nie jest sam i wkrótce miałem przyjemność uścisnąć również dłoń Blanki, Iwony, Karoliny i Marcina. Zrobili nam bardzo fajną niespodziankę, choć przyznam, że zszokowany nie byłem. Na tyle, na ile udało mnie się poznać tych sympatycznych ludzi i ich temperament stwierdzam, iż prędzej, czy później można się było ich wizyty spodziewać. I bardzo dobrze!

Porozmawialiśmy sobie co nieco, wyznaczyliśmy dwa boiska na ścieżce, która chyba po raz pierwszy widziała bule i rozpoczęliśmy zabawę. Składy drużyn wylosowaliśmy, coby ciekawiej było i bez celowych podziałów klubowych. Jako, że nas była czwórka (Karolina, Piotr, Rafał i ja) jedna z drużyn wystąpiła w triplecie. Pełen luz i rekreacja od A do Z. Udało nam się przy tym spełnić drugie założenie i zainteresować kilka osób. Rozdaliśmy ulotki i zaprosiliśmy przechodniów na spotkanie w środę, a dwóch młodych ludzi tak się zaciekawiło, że musieli zagrać już teraz, natychmiast.
... ... ...
Po ponaddwugodzinnej zabawie i kilku rozegranych meczach przyjęliśmy zaproszenie Piotra na lody, które skonsumowaliśmy w Centrum Rozrywki Wodnej Kuwakawake, odsapnęliśmy od upału oraz pogadaliśmy o petanque i nie tylko. Dla uwiecznienia spotkania zrobiliśmy sobie kilka pamiątkowych zdjęć. Osoby, które przybyły w parach wykorzystały ponadto pobiedziski zachód słońca do zdjęć nieco romantycznych (?).
... ... ...... ... ...... ... ...... ... ...... ... ... ... ...... ... ...... ... ...... ... ...... ... ...... ... ...
Nim rozpoczęła się kolejna część zaplanowanych na ten dzień rozrywek zmęczony ale szczęśliwy wsiadłem na mego osiołka i pojechałem do domu. Nie dotarłem doń jednak od razu, gdyż odczułem wielką potrzebę solidnego schłodzenia organizmu. Podjechałem zatem nad pobliskie jezioro Dębiniec, zażyłem kąpieli i po godzinie dwudziestej pierwszej wróciłem, by zasiąść w fotelu i napisać to, co właśnie przeczytaliście.

Galeria zdjęć autorstwa naszych gości znajduje się tutaj >>,
a Fundacji Scena Pobiedziska, tutaj >> 
texte par Raphaël
photo: Nitkowy Świat et Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz