photo: wiki
Ta jedna z najważniejszych ulic Warszawy liczy ponad cztery kilometry długości i miała mnie zaprowadzić do centrum, bym mógł kontynuować moje włóczęgostwo. Tak się jednak nie stało, ale o tym później.Wystartowałem z ronda Zgrupowania AK i udałem się w kierunku widocznych w oddali biurowców. Początkowo niczego ciekawego nie zauważyłem. Jakiś zespół szkół minąłem, coś na wzór parku, itp. Tak naprawdę zainteresował mnie dopiero pusty, brukowany plac po lewej stronie, który wyglądał jak marnotrawstwo miejsca. Chwilę później, za murem, okazało się, że całość stanowi pomnik ku czci Więźniów Politycznych Pawiaka.
Pomaszerowałem dalej rozglądając się dookoła i poszukując kolejnych interesujących miejsc. Napotkałem kilka, od serii sex shopów, po zacienia jakiegoś budynku, w których na kocykach handlowali jacyś ludzie. Robili to tuż pod tabliczką zakazującą takiego przejawu gospodarności. Wiem, spłycam nieco moje odczucia, ale szczerze powiedziawszy, poza kilkoma kontrastującymi z sobą budynkami nic nie przykuło mojej uwagi.
W pewnym momencie dotarłem do zagęszczających się biurowców, które jednak z uwagi na pochmurną aurę nie błyszczały zbytnio. W tym miejscu zastanowiłem się nad losem ludzi pracujących w tych budynkach. Czy w swoich biurowych kostiumach, z identyfikatorami i metalowymi popielniczkami gdzieś na zewnątrz, w kącie, są oni szczęśliwi? Czy lubią swą pracę przerywaną codziennymi wizytami na lunch w jakiejś stołówce? Odpowiedzi nie znalazłem. Pewnie trza by wywiad z nimi przeprowadzić, z którego wynikłoby, że jedni się spełniają, a inni męczą...
W końcu dotarłem w okolice ulicy Świętokrzyskiej, w którą skręciłem w lewo. Popatrzyłem na Pałac Kultury, którego nie lubię. Po kilku krokach ponownie skręciłem w lewo i dla odpoczynku od zgiełku, poszedłem mniej uczęszczaną okolicą. Natrafiłem tam na jakieś centrum żydowskie (bodajże teart), przeciąłem Park Mirowski, dotarłem do Marszałkowskiej i... obok Teatru Kapitol dopadła mnie ulewa. Posiedziałem tam nieco chroniąc się przed deszczem, a gdy ten nieco zelżał, ulicami Przechodnią i Ptasią wróciłem na Jana Pawła.
Dalej już nic ciekawego się nie działo poza tym, że coraz bardziej nasiąkałem wodą i marzyłem o powrocie w miejsce startu, gdzie umówiony byłem z Ewą. W związku z tym, że miałem jeszcze sporo czasu i ciągle padał deszcz zwiedziłem także centrum handlowe Arkadia. Tego jednak opisywać nie zamierzam...Następna wizyta w stolicy już wkrótce. Może wtedy odkryję więcej ciekawostek...
texte et photo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz