sobota, 3 maja 2014

Pod Mocnym Aniołem...

Jakiś czas temu wiele szumu zrobiło wejście na ekrany filmu pt. Pod Mocnym Aniołem. Do tej pory go nie oglądałem. Postanowiłem w pierwszej kolejności zapoznać się z książką. Z racji tego, że ostatnio jestem dużo w ruchu zdecydowałem się na audiobook. Niestety nie potrafię czytać chodząc, czy jeżdżąc rowerem. 
Do rzeczy jednak. Przesłuchałem, lecz niczego szczególnego się nie doszukałem. Jak dla mnie jest to zbiór jakiś tam opowiastek przeplatanych historiami z oddziału odwykowego. Być może, gdyby autor skupił się na jednym lub drugim, to udałoby mnie się zrozumieć sens całości. Forma w jaki napisana jest książka powoduje, że za każdym razem, gdy zaczynałem się wciągać w temat następował przeskok czasoprzestrzenny.

Być może jestem zbyt głupi, by to zrozumieć ale naprawdę nie wiem, w jakim celu ta książka powstała. Ostatni raz takie uczucie miałem na wystawie malarstwa Olgi Ząbroń. Nie wszystko jednak muszę rozumieć. Wracając do lektury, historie z życia narratora mało mnie zainteresowały, natomiast te z pobytu na oddziale wręcz nudziły. Nie znalazłem w nich niczego nowego. Niektóre są skrótowo wyszarpnięte z kontekstu, nad innymi natomiast autor rozwodzi się aż nadto.

Odnalazłem tam także momenty, które irytowały, gdyż łączenie w jedno oddziałów leczenia uzależnień i detoksykacji nie ma żadnego sensu. Są to dwie zupełnie inne bajki. Chyba, że właśnie taki był zamysł, iż człowiekowi startującemu z detoksu i kończącemu jednym cięgiem terapię wszystko na końcu się zlewa. Osobiście jednak w to nie wierzę. Na zakończenie dodam, że podczas słuchania lektury byłem w stu procentach trzeźwy i trwało to już ładnych kilka tygodni...

"Pod Mocnym Aniołem"
Jerzy Plich
czyta: Leszek Teleszyński
texte par Raphaël, photo: l'internet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz