Nas w sobotę była czwórka, co jak na pierwszy raz, uważam za pewien sukces. Przynajmniej nie było problemu, by spokojnie zapoznać się z zasadami gry w praktyce. Takie momenty, bez tłumów, kamer i blasku jupiterów zdają się mnie doskonałym czasem, by spróbować swoich sił i stwierdzić, czy to jest fajne. Z nieukrywaną radością muszę przyznać, że wszystkim zgodnie się podobało i chcą jeszcze.
Doszły nas również słuchy, że niektórym przeszkodziły jakieś zajęcia lub inne sprawy rodzinne. Na szczęście to dopiero początek sezonu i okazji do wspólnej zabawy nie zabraknie. Nie zawsze również w Ośrodku Kultury odbywa się koncert, z którym trzeba "konkurować". Póki co, czwórka w składzie Beata, Jacek, Piotr i ja, miała okazję się spotkać, pogadać i oczywiście porzucać. Rozegraliśmy kilka pojedynków w różnych składach i było naprawdę miło.
Czy petanka ma szanse rozwoju w Pobiedziskach? Jestem zdania, że jak najbardziej tak. Potrzeba jedynie ciut cierpliwości, bo rzadko coś dzieje się nagle i z wielkim szumem. Najważniejsze w tym wszystkim, żeby było nas kilku chętnych do gry. Reszta potoczy się sama, swym torem. Wraz z Fundacją mamy już pewne, bardziej odległe plany, lecz na chwilę obecną nie zamierzam ich ujawniać. Jak wszystko dobrze pójdzie, to będziemy spotkać się nie tylko we własnym, powiększającym się gronie, ale pojeździmy również tu i tam, by powalczyć z resztą petankowego świata.
texte par Raphaël
photo: Beata, PG - Fundacja Scena Pobiedziska et Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz