Udało się. Na tyłach budynku był całkiem fajny teren do petanki. Miejscami był dość twardy, gdzieniegdzie bardzo miękki. Wymagania podnosiły nierówności terenu, spadki i wzniesienia oraz wystające miejscami korzenie.
Plac wypróbowałem już pierwszego dnia. Spędziłem w ten sposób ponad dwie godziny, jednak nikt nie miał ochoty się przyłączyć. W sumie to się nie dziwię, bo pogoda nie była sprzyjająca, a podłoże mokre. Ważne jednak, iż zainteresowanie było. U niektórych osób przerodziło się ono w chęć zagrania, a ta z kolei w czyn. Tym samym, gdy pogoda dopisywała i czasu było wystarczająco, to zawsze znalazł się jakiś partner do gry. Panie jakoś (o dziwo) nie wykazywały zainteresowania.
texte et photo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz