sobota, 2 listopada 2013

Gdzie człowiek, a gdzie ludzie...

Czyli o tym, co ma wspólnego jednostka z otaczającym ją światem...
W zasadzie wiele, a nawet więcej, ponieważ życie składa się z pajęczyny zależności. Tak niestety było, jest i będzie. To właśnie dlatego człowiek rzadko może być sobą, musi ciągle grać. Nie jest tak? Moim zdaniem owszem. W przeciwnym razie najczęściej nie ujrzałby wokół nikogo...
Jednostka sama w sobie pozostaje niestety zbyt mało samowystarczalna. Musi liczyć się z otoczeniem, jego wizjami, zdaniem i tak dalej. Jeżeli komuś się wydaje, że pozostaje w stu procentach sobą, to albo jest głupcem, albo się zagubił. Otaczający nas świat wyznacza przecież normy (czyt. nakazy), wg których należy postępować. Im więcej osób postrzega człowieka, jako działającego właściwie, tym bardziej jest on oddalony od prywatnej rzeczywistości. 

OK, żeby było jasne, mam tu na myśli siebie oczywiście. Im większe jest grono osób ucieszonych moim postępowaniem, tym więcej wysiłku w grę musiałem włożyć. Żeby uradować tłum trzeba się nieźle nagimnastykować niestety. Na pewno nie można być sobą. Ja nie mogę. Tak na sto procent, to nigdy nie byłem, gdyż zostałbym jeszcze bardziej wyklęty, wygnany, znielubiony, czy cokolwiek innego, co mnie nieraz spotkało. Za co? Na przykład za to, co większości wydaje się działaniem dla dobra. Ja się tylko pytam, czyjego? Odpowiedź jest prosta. Dla dobra ich samych. 

Niby skąd ktoś, kto nie jest Tobą miałby wiedzieć, co jest dla Ciebie lepsze? Nie ma prawa wiedzieć. Wie co najwyżej, co jest dobre dla niego, ewentualnie ma jakiś problem z mózgiem. Poważny w dodatku. Nikt mnie bowiem nie wmówi, że działanie wbrew sobie jest dobre. O nie! Wiele przykładów mógłbym przytoczyć, lecz wtedy mógłbym już nie mieć do kogo się odezwać. Tym samym, żyjcie sobie ludzie w błędnej świadomości, że niesiecie dobro i potraficie pomóc. Ja póki co jeszcze pograć muszę...
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz