Jakiś czas temu przechadzając się po krzakach dostrzegłem
ogłoszenie. Było to zawiadomienie o zbliżających się zawodach wędkarskich,
które miały odbyć się w niedzielę, dwudziestego piątego sierpnia. Jako, że
nigdy wcześniej nie byłem na tego typu imprezie postanowiłem się nań udać. Jako
pomyślałem, tak uczyniłem i mimo weekendu zwlokłem się rano z łóżka, by wraz z
Kamą pojechać nad staw.
Gdy dotarliśmy nad Janinę pierwsze, co mnie uderzyło, to niesamowita cisza, spokój. W zasadzie nic w tym dziwnego, ponieważ mało kto wybiera się na niedzielny spacer około ósmej rano. Wyjątek stanowił jeden mężczyzna z psem i oczywiście panowie biorący udział w zawodach. W sumie obstawionych było dziewięć stanowisk. Jak się jednak później dowiedziałem, wędkarzy z czasem przybyło, bo np. jeden z moich znajomych pojawił się tam około dziesiątej.
Jeśli chodzi o same zawody, to z punktu widzenia kibica (o
ile można mnie było tak nazwać) nie są one szczególnie emocjonujące.
Poobserwowałem je przez kilka chwil, po czym udałem się nad drugi z tutejszych
stawów, Barbarę. Tam również w kilku miejscach siedzieli ludzie z wędkami.
Niektórych nawet znam już z widzenia. Napotkałem również parę, która właśnie
się zwijała. Zważywszy na ilość sprzętu jaki posiadali, podejrzewam że mieli za
sobą całonocne łowienie. Po chwili relaksu powróciłem nad staw Janina.
Tym razem udałem się na drugi jego brzeg, gdzie oczywiście panowała podobna atmosfera. Spokój, skupienie i oczy wlepione w taflę. Tak
sobie myślę, że z racji takich właśnie doznań wędkarstwo jest tym, czego
mógłbym zasmakować w stopniu większym, niż dotychczas. Nie pozostaje nic
innego, jak przemyśleć jeszcze tą kwestię, zdać na kartę i w przyszłym sezonie
się zdecydować. Czy dojdzie to do skutku? Się okaże…
texte et photo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz