Początkowo mieliśmy mały problem ze znalezieniem owej ulicy. Na szczęście udało nam się spotkać młodego chłopaka, który w tej okolicy się urodził. Mało tego, pierwsze lata dzieciństwa mieszkał w sąsiedztwie interesującego nas zabytku. Był nawet tak uprzejmy, że zaprowadził nas na miejsce, gdzie spotkał swoje koleżanki i kolegów. Jak się później okazało, są to okoliczne dzieciaki, które nie mając lepszych zajęć przychodzą na Kozielską 16, by tam się pobawić. Szkód nie robią, więc nikt ich stamtąd nie przegania, takie wzajemne zrozumienie, współżycie. Inna sprawa, że ogrodzenie jest na tyle niskie, iż nie stanowi dla młodych ludzi żadnej przeszkody.
Wracając do cmentarza. Ledwie udało nam się poczytać napisy na kilku mogiłach, gdy podszedł do nas mężczyzna, który przedstawił się jako pedagog cmentarny. Dość dziwnie to zabrzmiało, lecz jak się okazało, spotkanie to wyszło nam na dobre. Spytał kim jesteśmy, co tutaj robimy i tak rozpoczęła się rozmowa. Sądzę, że było to nieświadome, jednak w efekcie oprowadził nas po sporej części cmentarza. Zadanie miał o tyle utrudnione, że napotkał na sporą ilość pytań. Dowiedzieliśmy się dzięki temu wielu ciekawych rzeczy. Który budynek, do czego służył i kilka związanych z tym ciekawostek. Przykładowo w domu przedpogrzebowym z salą żałobną napotkaliśmy sporą ilość soli, która miała służyć oczyszczeniu ciała zmarłego. Czynnością tą zajmowali się członkowie Bractwa Pogrzebowego, którzy zamieszkiwali sąsiedni budynek. Oczywiście wszystkich obrzędów nie zamierzam w tym miejscu zgłębiać. Osobom żądnym wiedzy polecić mogę pracę Jacka Proszyka.
Do dnia dzisiejszego zachowała się brama wjazdowa, która wraz z cmentarzem wpisana jest do rejestru zabytków (w 1990 roku). Jak wspomniał nasz „przewodnik”, to swego rodzaju cud, że nie znalazła się ona jeszcze na złomowisku. Aktów wandalizmu było tutaj bowiem sporo. Między innymi dlatego udało nam się zajrzeć do domu przedpogrzebowego. Ktoś się tam niedawno po prostu włamał. Również niektóre groby zdewastowano dla zysku. Niektóre filarki zawierały bowiem cenny metal, który trafił na skup złomu. Przykre to, lecz prawdziwe. Osobna sprawa, że sporych zniszczeń dokonali również Niemcy podczas II Wojny Światowej.
Idąc powoli dalej dowiadywaliśmy się kolejnych ciekawych rzeczy. Usłyszeliśmy kilka nazwisk osób tu spoczywających, jak choćby członków rodów Goldstein, Glaser, Schalsch, czy rabina Jacoba Cohna. Dowiedzieliśmy się, że znajdujące się pod murem groby należą do ludzi bardziej znamienitych itd.
Nieco zaskakujący był porządek, jaki panował na cmentarzu, a konkretnie na głównych ścieżkach. Jak się okazuje, jest on zasługą osadzonych w pobliskim areszcie, którzy w ramach wolontariatu przychodzą tutaj grabić liście, sprzątać, pomagać.
W pewnym momencie oczom naszym ukazało się przejście do tzw. nowej części cmentarza (dodanej do terenu w 1945r.). Tutaj właśnie pożegnaliśmy naszego „przewodnika”, który musiał wrócić do innych swych obowiązków. Na pożegnanie zaprosił nas jednak ponownie, co było dla mnie miłym zaskoczeniem. Przez cały pobyt na cmentarzu, prócz niesamowitej atmosfery czułem również swoistą serdeczność, otwarcie na ludzi. Nie jest to, jak wiadomo, codzienność…
W „nowej” części obiektu widnieją już nieco inne groby, a wypisane na nich daty są bardziej współczesne. Znajduje się tam również mogiła poświęcona ofiarom Holokaustu.
Do niedawna cmentarzem opiekowała się Fundacja Or-Chaim, która chyba jednak nie poradziła się ze wszystkim problemami, jakie wiążą się z tego typu działalnością. Na szczęście teren nie poszedł w zapomnienie i obecnie troszczy się o niego Gmina Wyznaniowa Żydowska. Ma ona w planach kontynuację rozpoczętych przez Or-Chaim, prac renowacyjnych i dalsze inwestycje.
texte et photo par Raphaël
Ładnie napisałeś :)
OdpowiedzUsuńWszystko :)