środa, 31 lipca 2013

Odpust u Babci Anny...

Nie wiem dlaczego, ale lubię tego typu festyny. Może pozostało mnie to jeszcze z dzieciństwa, kiedy to pod kościołem ustawiały się stragany z wszelkiej maści bzdurami. Każde dziecko chciało wtedy, by rodzice lub jeszcze lepiej dziadkowie kupili mu jakiś kompletnie zbędny gadżet. Mógł to być wiatraczek, balonik, gwizdek, czy inny diabełek pokazujący język. Tak czy inaczej sentyment chyba pozostał i lubię odpusty.



Właśnie dlatego wybrałem się w weekend na rynek w Nikiszowcu, by powłóczyć się chwilę wśród tamtejszych swojskich klimatów.
Nazwa "u babci Anny" wzięła się od parafii św. Anny, czyli kościoła, który przylega do rynku. To właśnie na owym rynku co roku odbywa się odpust, na który tłumnie przybywają nie tylko mieszkańcy dzielnicy Nikiszowiec. Impreza ta ma w swoim programie kilka tradycyjnych punktów. Jednym z nich są występy sceniczne, przy czym żelaznym punktem orkiestra górnicza. W tym roku Orkiestra Dęta KWK Wieczorek zagrała o godzinie 16. Poprzedził ją spektakl "Serce Don Juana" krakowskiego teatru ulicznego Scena Kalejdoskop. Około godziny siedemnastej wystąpiła Iroxana z zespołem dziecięcym. Ostatni na scenie zaśpiewał Roberto Zucaro.
Stałym punktem odpustu są również wystawy miejscowych artystów malarzy. Na ich stoiskach obejrzeć można i zakupić głównie prace związane z rejonem Nikiszowca.

ZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie

Oficjalna część imprezy rozpoczęła się ok. godziny 13.30, jednak już od samego rana swe stoiska rozstawili twórcy różnego rodzaju rękodzieła. Wśród niech nietrudno było napotkać osoby sprzedające smakołyki takie jak miody, sery, słodycze itp. Jeśli chodzi o gastronomię, to nie mogło oczywiście w tym miejscu zabraknąć tradycyjnej kuchni śląskiej. Ustawione pośrodku rynku stoliki prezentowały się naprawdę malowniczo. Wystawcy swe stoiska zaczęli zwijać dopiero około godziny dziewiętnastej, zatem wykazali się sporym uporem, wytrzymałością. Dzięki temu można było jednak tu i ówdzie podziwiać sprawną pracę rąk. Heklujące panie zabijając nudę, automatycznie przyciągały wzrok osób, które na szydełku się nie znają.

ZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie

Jak przystało na dobrze zorganizowany odpust nie mogło oczywiście zabraknąć atrakcji dla najmłodszych. To właśnie im dedykowany był dmuchany zamek ze zjeżdżalnią i trampolina. Tradycją jest również karuzela "Keciok", która niemal bez przerwy była pełna. Wokół oczywiście gromadzili się rodzice i opiekunowie. Dodatkowo odbyły się warsztaty bańkarskie, szczudlarskie i plastyczne. Sporą atrakcję dla młodych ludzi stanowiły także pokazy Straży Pożarnej.

ZdjęcieZdjęcieZdjęcie

Od godziny 14:00 i 16:30 można było zwiedzać tę zabytkową dzielnicę. Oczywiście wraz z przewodnikiem, którym była mieszkanka Nikiszowca, pani Ewelina Soska.
Podsumowując, choć tego typu imprezy na kolana nie powalają, to jednak coś mnie w ich kierunku ciągnie. Szczególnie jeśli są dobrze zorganizowane. W zależności od tego, jak się życie ułoży, za rok pewnie znowu tutaj zawitam. Na deser krótkie wideo:


texte et photo par Raphaël, vidéo: 24silesia.pl 

1 komentarz:

  1. A co kupowaliście na odpuście? Bo ja koniecznie musiałam mieć piłeczkę na gumce (jak to nazwać?), pierścionek i bransoletkę z kwiatków na gumce albo zegarek :))
    Żaaba

    OdpowiedzUsuń