piątek, 10 maja 2013

Trening u Jordana...

Wczoraj, późnym popołudniem, wylądowałem w parku Jordana. Po załatwieniu spraw różnych, przyszła kolej na trening. La petanque oczywiście, jedynego obecnie, słusznego w mym przypadku sportu. Okazja była tym lepsza, iż miałem niewątpliwą przyjemność poznania koleżanki Joanny. Tym właśnie sposobem, małymi kroczkami, zyskuję nowe kontakty w Krakowie.



 

Udało mnie się wczoraj tylko raz przegrać do dwóch. Pozostałe porażki były na w miarę godnym poziomie, w granicach 7 – 8 punktów do trzynastu. Nie były to wprawdzie zawody, lecz i tak mnie to cieszy. Koleżanka Joanna, to ciut wyższa klasa niż ja. Moja amatorszczyzna okazała się nie być tragiczną.

Trochę nie jestem przyzwyczajony do grania we dwoje. W katowickim Amicusie grywaliśmy turnieje klubowe. Ponadto u Kościuszki trenowało zawsze kilka osób. Głównie oczywiście koleżanki i koledzy z klubu Carbon i Saint-Etienne. Jeśli jest więcej ludzi, zabawa jest ciekawsza. Póki co tutaj, większe grono raczej rzadko się zbiera. Może z czasem uda się to zmienić, rozpowszechnić petankę.

Tutejszy bulodrom, który nieco ostatnio ważyłem się skrytykować, okazuje się z czasem, nie aż tak tragiczny. Zdania oczywiście jak zawsze są podzielone. Niektórzy bowiem cenią go za to, jakim jest. Różne otrzymałem opinie drogą mailową. Trudno się jednak nie zgodzić, iż nawierzchnia jaka tam jest do łatwych nie należy. Jest twardo i nierówno, co daje w grze do myślenia.  La petanque jak wiadomo jest grą taktyczną. Nie polega ona na tępym rzucaniu do celu i rozpoznanie terenu ma w niej wielkie znaczenie. Mam nadzieję tym samym, że krakowski bulodrom tylko mnie w tym pomoże…

texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz