piątek, 1 marca 2013

Pokonany przez centrum handlowe...

Ten tytuł nie jest pomyłką. Tak się właśnie czułem pod koniec zeszłego tygodnia, kiedy to przyszło mnie się zmierzyć z tym molochem. Ostatni raz w tego typu przybytku byłem w grudniu 2011 roku, czyli około piętnaście miesięcy temu.


Po co aż tak często tam jeżdżę?
Niestety czasami tak się zdarza, że trzeba dokonać zakupu, o który niełatwo w najbliższej okolicy. Jak już wspominałem stałem się ostatnio szczęśliwym posiadaczem ruskiego składaka Kama. Niestety pojazd ten nie posiadał oświetlenia ni sygnału dźwiękowego, a elementy te uważam za niezbędne wyposażenie każdego jednośladu. Lampkę tylną wprawdzie miałem, jednak potrzebna mnie była przednia oraz dzwonek. Musiałem również nabyć trochę narzędzi, nie było zatem innej rady, jak udać się do centrum handlowego. Odwiedziłem tam w sumie tylko dwa sklepy, związane z tym, czego mnie było trzeba. Ponadto, na koniec przeszedłem się nieco po galerii, gdyż zostało mnie nieco czasu do autobusu. Pogoda piękna nie była, zatem trza się było kryć.

Co się dzieje w takich centrach każdy doskonale wie. Niektórzy lubią tam jednak jeździć, a nawet traktują to jako weekendową rozrywkę. Ja nie cierpię! Zakorkowane parkingi, że nawet przejść nie idzie. We wnętrzach nie lepiej. Tłumy ludzi snujących się jak zombi. Oni chyba nawet na spacerach szybciej się poruszają, a na pewno bardziej zdecydowanie. W kwestii kierunku oczywiście, w marketach bowiem króluje chaos. Do tego dorzucę jeszcze oświetlenie tych wszystkich hal i powstaje komplet, który bardzo skutecznie potrafi mnie sponiewierać.

W sumie moja męka trwała trzy i pół godziny, po których miałem już wszystkiego dość. Tylko krzaki były w stanie mnie jako tako odchamić. Nie obyło się nawet beż godzinnej drzemki po południu, co bardzo rzadko mnie się zdarza. Dla porównania, w sezonie, potrafię tyle czasu spędzić w lesie zbierając grzyby. Po powrocie wystarcza energii, by je wszystkie posegregować, obrobić, pozaprawiać i tak dalej. Wtedy jakoś zmęczenia nie odczuwam. Dziwne działanie mają centra handlowe...
texte par Raphaël, photo: amie

2 komentarze:

  1. I dla tego preferuje małe sklepy osiedlowe, obsługa symatyczna, przywita się jak ze znajomym, doradzi i pożegna po przyjacielsku.A u nas centra handlowe są zamkniente w niedziele, ale za to krzaki nam skomercjonalizowali większy tłok niż na Marszałkowskie w szczycie :), zresztą znasz to z autopsji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak samo generalnie. Niestety ze względu na cenę, w codziennych zakupach jednak wygrywają dyskonty. Centra tylko w ekstremalnych sytuacjach.
      Tutaj w krzakach również bardziej tłoczno w week-end, ale jak się omija pewne szlaki, to i tak jest sympatycznie.

      Usuń